słów, lecz groźny był swoim lakonizmem.
Oto jego treść:
„W interesie pańskim, w interesie przyszłości pańskiej fabryki i spokoju pańskiej rodziny, proszony jesteś o stawienie się jaknajwcześniejsze przy ulicy Verneuil, między 9-tą, a 10-tą zrana. Nieomieszkaj pan przybyć na to zaproszenie, którego powinieneś zrozumieć całą doniosłość, i przyjm moje ukłony.
„P. S. Przynieś pan ten liścik, wprowadzą pana do mnie dopiero po zobaczeniu liściku“.
Czego on chciał? jaki cios miał zadać? Robert przypomniał sobie list, który mu dał O’Brien. Ten list, jak twierdził magnetyzer, miał się stać tarczą, gdyby Niemcy chciały go zaatakować.
Co przedsięwziąć? Czy miał posłuchać rozkazującego zaproszenia barona Schwartza? Na to pytanie, które sobie postawił, odpowiedział bez wahania, tak! Trzeba było zajrzyć niebezpieczeństwu w oczy i wiedzieć, czem mu grożono.
Przedewszystkiem jednak, trzeba było upewnić się, czy list, który posiadał, daje rzeczywiste bezpieczeństwo. W tym celu należało przetłomaczyć cyfry.
Wyjął z szufladki list i wyczytał tytuł: „Służba głównego sztabu“. Potem niżej skreślone po niemiecku te wyrazy: „Jego ekscelencja ambasador cesarstwa niemieckiego w Paryżu“. Dalej następowały zdania cyfrowane.
Widząc dwie pierwsze litery P. L. skreślone u góry,