rzenia. Trzy miljony, ja je panu dam.
— Chcesz mnie pan kusić.
— Trzy miliony, powtórzył Wilhelm Schwartz, i nasze poparcie dla obrony pana, gdyby cię oskarżono, i nasze wspólnictwo, gdyby ci było potrzebne, dla usunięcia swych wrogów. Stań się zarazem naszym przyjacielem, naszym sprzymierzeńcem, a pragnienia najbardziej wygórowane będą zaspokojone. Żyjesz pod kuratelą pani Verniere, podlegasz skutkom aktu spółkowego, który cię wiąże z jej synem i z córką pańskiego brata. Jesteś tylko panem na pozór. My pana wybawimy z tej kurateli i z tych więzów, pieniądze przywrócą panu niezależność! Zostaniesz pierwszym przemysłowcem we Francji! Służ nam, a my uczynimy cię wielkim, i nikt z najprzebieglejszych dyplomatów nie odgadnie, jakie nas z sobą łączą stosunki. Bądź jak dawniej naszym gorliwym współpracownikiem! Wydaj nam wszystkie sekrety uzbrojeń francuskich, które przy swojem położeniu będziesz mógł poznać lepiej niż ktokolwiek inny, a będziesz mógł liczyć na nas, jak my liczyć będziemy na pana! Zgoda?
Czoło Roberta okryło się potem.
Człowiek, którego znamy, człowiek, którego poznaliśmy w jego uczynkach, nie mógł się obrażać na te propozycje. Zepsuty do szpiku kości, chciwy pieniędzy, przejęty strachem sądu przysięgłych, rusztowania, pragnący bardziej niż kiedykolwiek życia hulaszczego i rozwięzłego, nie miał żadnych skrupułów, gotów był całkiem się zaprzedać, lecz nie chciał się oddać niezwłocznie. Zapytał się sam, czy te miljony pokryją
Strona:X de Montépin Marta.djvu/171
Ta strona została skorygowana.