— Dobrze, już ja się tem zajmę.
— Gdzie mieszka pan Savanne?
— Na bulwarze Malesherbes.
— Czy zajmuje cały pałacyk sam?
— Nie, ale obszerne mieszkanie. Ale od dziś, korzystając z pogody, przeniósł się czasowo do własności, jaką posiada w parku Saint-Maur.
— W parku Saint-Maur! powtórzył O’Brien.
— Przy alei Północnej. Jest to wielka i piękna willa, której ogród ciągnie się aż do wybrzeża Marny.
— Znasz pan ten dom?
— Nie, ale go poznam, gdyż pani Verniere przyjedzie tam, ażeby przepędzić jakiś czas z Savannami.
— Ponieważ żona pańska będzie tam mieszkała, wszak i pan mógłbyś tam mieszkać chwilowo, gdyby okoliczności tego wymagały.
— Uczynię tak, ażeby to było możebne.
— Czy w tej chwili obszerne jest pomieszczenie?
— Obszerne, jak nam mówił Henryk Savanne. Mogą się tam pomieścić cztery rodziny.
— Czy młody Savanne mieszka ciągle przy stryju?
— Ciągle. W zimie na bulwarze Malesherbes, a w lecie w parku Saint-Maur.
— Doskonale! A teraz posłuchaj mnie pan. Zamiast przeszkadzać żonie i pasierbowi w namawianiu Henryka Savanne do spróbowania operacji z Weroniką Sollier, przyłączysz się do nich, prosząc go, ażeby projekt swój jak najprędzej urzeczywistnił.
— I pan to mówisz poważnie?
— Jak najpoważniej W świecie. Ponieważ potrzeba
Strona:X de Montépin Marta.djvu/190
Ta strona została skorygowana.