— Udaj się pan jaknajprędzej do willi w parku Saint-Maur. Poznaj pan jak najdokładniej rozkład wewnętrzny, schody, drzwi, a jeżeli możebne zaopatrz się pan w klucze. Zresztą, musimy się prędko zobaczyć z sobą.
W interesie pańskim jest, ażebym ciągle był wtajemniczany w to, coś pan uczynił. Ja dotrzymam słowa, a liczę, że i pan swego dotrzyma.
— Z trzech milionów, przyrzeczonych przez barona Schwartza, pan otrzymasz jeden, to zaprzysiężone.
— Przy najbliższem spotkaniu wszystko załatwimy. Wyjazd mój opóźnię o miesiąc, jeżeli zajdzie potrzeba, i uczynię dla pana, co nikt nie byłby zdolny uczynić!
— Daj mi pan swój adres.
— W parku Saint Maur, przy alei Jaskółczej nr. 1. willa Kasztanów, niedaleko od alei Północnej, gdzie, jak mi pan powiedziałeś, znajduje się willa pana Daniela Savanne.
— Jeżeli miałbym panu co donieść, pod jakiem nazwiskiem trzeba byłoby do pana napisać?
— Pod nazwiskiem Nelsona.
Robert wyjął z kieszeni notes, w którym zapisał sobie nazwisko i adres magnetyzera.
Służący przyniósł kawę.
— Rachunek natychmiast, rozkazał bratobójca.
Dwaj wspólnicy zamienili z sobą ostatnie i krótkie objaśnienia i opuścili zakład Słowika, który już poprzednio wyszedł, ażeby odprowadzić do Noyent swego kolegę pułkowego, Magloira.
Na końcu miasta Joinville, O’Brien i Robert rozstali się. Amerykanin brzegiem rzeki powrócił do parku Saint--
Strona:X de Montépin Marta.djvu/192
Ta strona została skorygowana.