żenie, poparte dowodami, przeciw nam, bo czyżby się nie cofnął przed skandalem, którego pierwszą ofiarą byłaby jego droga wychowanica. Chętnie zamknie on wtedy oczy i cały interes w łeb weźmie. Teraz rozumiesz?
— Tak, Robert rozumiał.
— Masz słuszność, wyrzekł Robert po chwili milczenia.
— Tego pewny byłem z góry, podchwycił Klaudjusz Grivot. Ażeby przyznać mi rację, dość mnie było zrozumieć. Więc zgadzasz się na mój plan?
— Tak.
— Zatem jużeśmy w zasadzie postanowili małżeństwo; czy jednak nie będzie przeszkód do pokonania?
— Jakich? Jeżeli Daniel Savanne jest opiekunem przydanym Aliny, ja jestem jej opiekunem głównym. Radzie familijnej wiadomo, ile dowodów przywiązania złożyłem dla tego dziecka. Nowy też dowód złożę, wydając ją za mąż za mego pasierba, który jest bardzo miłym młodzieńcem i będzie bardzo bogatym! Rzeczywiście myśl twoja jest wspaniała. O’Brien ze swej strony działać będzie, a my ze swej przez małżeństwo Filipa de Nayle z Aliną Vernier, mój zaś układ z baronem Schwartz opłaci koszta weselne. Przyszłość zapowiada się wesoło.
Rozmowę przerwał odgłos dzwonka elektrycznego. Robert nacisnął sprężynę, otwierającą drzwi.
Filip wszedł. Przynosił ojczymowi rysunki robót mechanicznych, które fabryka miała wykonać.
Wszyscy trzej zajęli się sprawami fabrycznemi.
Strona:X de Montépin Marta.djvu/210
Ta strona została skorygowana.