Strona:X de Montépin Marta.djvu/288

Ta strona została skorygowana.

Urzędnicy spojrzeli po sobie z pewnym przestrachem.
— Rozumiem! rozumiem! zawołała Weronika. Magnetyzer! ten z ulicy Zwycięztw! O’Brien!
— O’Brien! powtórzył Daniel Savanne, wspólnik morderców Ryszarda Verniere!...
— To nazwisko człowieka, u którego znaleźliśmy dziecko, rzekł inspektor Berthout, podchodząc i stawiając na stole walizę, którą przyniósł jeden z agentów. Waliza ta, przezemnie zabrana, zawiera różne dokumenty, znaczną sumę w papierach wartościowych i sporo listów, zaadresowanych do doktora O’Briena, ulica Zwycięztw w Paryżu. Urządziłem ładną pułapkę w willi, gdzie mieszkał. Wszystkie drzwi, któreśmy pootwierali znów są zamknięte. Dwaj agenci ukryli się w domu.
— Dobrze, odpowiedział sędzia śledczy, przejrzę zawartość tej walizy przy sposobnej chwili. Poczem, zwracając się do Henryka, dodał:
— Sądzisz więc, że to dziecko było najprzód zahypnotyzowane, a potem działano na nie suggestją?
— Mam najzupełniejszą pewność...


∗             ∗

Wieczorem, Henryk zawiózł panią Sollier do szpitala, gdzie miała się odbyć operacja z jej oczyma, dla przywrócenia wzroku.
Sędzia pojechał również do Paryża, ażeby się widzieć z prokuratorem, przed odjazdem zaś polecił, ażeby nikt nie mówił o odnalezieniu Marty.