półki pierwszy tom i rozłożył go przed sobą.
Dwie pierwsze liczby, oznaczone w liście, połączone znakiem + i zawarte w dwóch znakach = były = 217 + 7 = Otworzył tom, poszukał strony 515, policzył siedm pierwszych wyrazów na pierwszej kolumnie i czynił tak dalej, stosownie do wskazówek podręcznika.
Oczekiwał go zawód. Rezultat tej pracy nie miał żadnego sensu. To samo było z drugim tomem, to samo z trzecim. A jednak zdawało mu się, że jest na dobrym tropie.
Ułożył tomy na miejscu; przyjrzał się znów owym dwom cyfrom: P. L. i w ciągu kilku sekund myślał. Nagle ręka jego wyciągnęła się ku narożnikowi biurka, gdzie się znajdowała mała książeczka w czerwonej oprawie płóciennej. Było to skrócenie Wielkiego Słownika, którego radził się napróżno.
— P. L. wyszeptał. Petit Larousse (Mały Larousse), może... zobaczymy.
I rozpoczął znów pracę, dotąd bezużyteczną. Po upływie chwili okrzyk tryumfu wyrwał mu się z ust.
— Tak, to to! wyrzekł. Znalazłem!
Praca była długa i mozolna, wreszcie jednak dotarł do celu, i Filip przeczytał nie bez przestrachu, dosłownie to, co nam już jest wiadomem:
„Niech Wasza ekscelencja ma baczne oko na kapitana artylerji D., zaliczonego do ministerjum wojny. Ma wydać plan uruchomienia armii francuskiej w razie wojny. Wypłacić pięćkroć sto tysięcy franków na potrzeby różne. Dowiedzieć się o prochu bezdymnym.
Kule nowe. Torpedy marynarskie“.
Strona:X de Montépin Marta.djvu/290
Ta strona została skorygowana.