Strona:X de Montépin Marta.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

rzył i wpuścił gościa do pałacyku.
— Kogo nam oznajmić panu baronowi.
— Oto mój bilet wizytowy.
Pozostawiwszy gościa w przedsionku, lokaj zapukał do drzwi gabinetu swego pana.
— Ktoś do pana barona od Roberta Verniere z Saint-Ouen.
Przedstawiciel Niemiec drgnął. Wziął bilet wizytowy i przeczytał: Hrabia Filip de Nayle. Znał doskonale to nazwisko, jako pasierba Roberta Verniere. Czyżby młodzieniec był nietylko wspólnikiem fabryki, ale i zdrady? Wizyta zdawała się to stwierdzać najzupełniej.
— Może przychodzi się użalać, że nie dostał swej części? wyszeptał Schwartz. Potem dodał głośno: Proś!
Po chwili Filip de Nayle wszedł do gabinetu. Na pozór był tak spokojny jak zwykle, tylko trochę bledszy. Od pierwszego spojrzenia zauważył w gabinecie skrzynkę otwartą, modele i plany.
— Nic nie stracone! rzekł do siebie, przybywam jeszcze na czas!
Wilhelm Schwartz, głaszcząc piękną brodę jasnowłosą, palcami, obciążonymi pierścieniami, postąpił dwa kroki na spotkanie młodzieńca.
— Czemu mam przypisać, panie hrabio, zaszczyt pańskich odwiedzin? zagadnął, kłaniając się.
— Oddano panu baronowi mój bilet?
— Tak, panie, i wiem, że jesteś pasierbem wielkiego przemysłowca Roberta Verniere. Ale to mnie jeszcze nie objaśnia...
— Po co przychodzę? Zaraz panu powiem... Przy-