Strona:X de Montépin Marta.djvu/309

Ta strona została skorygowana.

pieczątkę. Przesłano do hotelu przy ulicy Richelieu; dziesięć tysięcy franków.“
Daniel Savanne miał czoło pokryte potem.
— Czy wiesz pan, kto jest ten hrabia Henryk de Nayle? zapytał.
— Nie, panie sędzio, należy on jednak do rodziny pana Filipa de Nayle, pasierba pana Roberta Verniere.
Sędzia śledczy był zgnębiony. Usiłował nic nie rozumieć. Nawet nie chciał podejrzewać. A jednak trzeba było wszystko rozświetlić.
— Czy masz pan kopię breloku? zapytał.
Berthout wyjął kopię i podał sędziemu.
— Potrzebuję oryginału, rzekł tenże. Ile czasu panu potrzeba, ażeby pojechać do mnie do parku Saint-Maur i powrócić tutaj?
— Przynajmniej cztery godziny.
Daniel spojrzał na zegarek.
— Teraz pół do piątej, rzekł. Będziesz pan mógł powrócić o dziewiątej i pół.
I w notesie policjanta napisał sędzia te słowa:
„Proszę okaziciela tego pisma wpuścić do mego gabinetu i pozwolić mu otworzyć biurko, od którego daję mu klucz.

Daniel Savanne“.

— Oto klucz, dodał. Brelok znajduje się w pierwszej szufladzie biurka z prawej strony.
Policjant oddalił się.

∗             ∗

Godzina ósma wybiła. Siedziano przy stole już od godziny. Jedzono niewiele, ale natomiast szampan miał wielu zwolenników. Orkiestra cygańska wygrywała naj-