Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

— Mam wielkie zmartwienie.
— Jakie?
— Chciałam z tobą spędzić cały wieczór. Wiesz, jak się z tego już naprzód cieszyłam.
— I ja się także cieszyłem. A teraz przeszkoda.
— Niestety.
Rozumiem. Hrabia zawiadomił cię, że przyjeździe i Danae czeka na Jowisza.
— Nie, zupełnie co innego, mój drogi... znasz d ‘Arfeuilla?
Wybornie. Jesteśmy przyjaciółmi.
— Otóż d‘Arfeuille przyjechał do mnie z zaproszeniem na obiad.
— I ty przekładasz — zaproszenie Guy’a d‘Arfeuille nad moje?
— O! wiesz, że nie.
— Jakże mogę wiedzieć, kiedy dowodzisz czego innego?
— Mój drogi, pamiętasz, jak się ułożyliśmy — rzekła Oktawja poważnie.
— Ty nigdy nie masz być zawadą dla mej przyszłości.
— Nie widzę, jaki jest związek między obiadem wicehrabiego i twą przyszłością?
— A jednakże związek jest bardzo wielki.
— Rozwiąż mi tę zagadkę.
— Dobrze. Obiad będzie u Brebanta. Na obiedzie ma być młody hrabia rosyjski, posiadający około miliona franków rocznego dochodu i ogromnego majątku. Młody Rosjanin przyjechał do Paryża przed kilku dniami i onegdaj był w teatrze Gymnase, gdzie i ja byłam i zdaje się, że sprawiłam na nim ogromne wrażenie...
Zobaczywszy, że d ‘Arfeuille, z którym w wielkiej jest przyjaźni, zachodzi do mej loży — prosił go, ażeby został mi przedstawiony. Zapoznanie nastąpi dzisiaj. Widzisz, że idzie tu o moją przyszłość. Rosjanie żenią się.
— Bardzo pięknie i chociaż serce moje musi cierpieć, życzę ci, abyś wygrała tę partję.
— Zawsze pozostaniesz dla mnie najdroższym.
— Ta nadzieja mnie pociesza.
— Obiad będzie o ósmej. Po mnie przyjechać ma Lamouroux.
— Kto to ten Lamourourx?
— E! znasz go zapewne, były podoficer kawalerii, nauczyciel fechtunku. Wszędzie udało mu się wkręcić, w jaki sposób nie pojmuję, bo mnie on się wcale nie podoba, bywa na wszelkich śniadaniach, na wszelkich obiadach, kolacjach i balach, należy do wszystkich zakładów, do wszystkich pojedynków, zawsze go zobaczysz na wszystkich pierwszych przedstawieniach, utrzymują, że grosza nie ma przy duszy. Śmieszny jak rzadko. Podobno d‘Arfeuillowi daje lekcje fechtunku i boksowania.
— No, moja mała, sprawię ci wielką niespodziankę.
— Jaką? mówże prędzej!
— Razem z sobą spędzimy wieczór.