— Który numer?
— Numer 7.
— Imię pani?
— A nazwisko? — zapytał były budowniczy z niejakiem wahaniem.
— Nazwiska nie mam — szepnęła Symona wzruszonym głosem.
Spuściła głowę i znowu łzy popłynęły po jej policzkach.
Marja Bressoles wzięła ją za obie ręce i rzekła z ujmującą dobrocią:
— Niech pani nie płacze, błagam panią.
— Szczęście do pani zawitało, niechże się pani doń uśmiecha.
Symona nie mogła się oprzeć tej wzruszającej prośbie i uśmiechnęła się przez łzy.
Bressoles zapisał sobie adres Symony i skinął na Marję.
— Miej pani nadzieję — mówią dalej Maria, zwracając się do młodej dziewczyny — niedługo zobaczymy się znowu.
— I licz pani na nas — dodał były budowniczy. Jeżeli pani Dubief przyjęła już szwaczkę, znajdziemy dla pani co innego.
— Dziękuję państwu! — odezwała się w zruszona Symona. — Dziękuję państwu z całego serca, z całej duszy....
Bressoles zwrócił się do Gabrjela i rzekł doń:
— Do widzenia, kochany i wielki mistrzu. Czekać będziemy zawiadomienia pana, ale niech pan nam niedługo da czekać.
— Pójdę zaraz zamówić płótno! — odpowiedział malarz.
— Jak tylko będzie w mej pracowni, zaraz do państwa napiszę, że gotów jestem z pierwszem posiedzeniem.
— Sądzi pan, że to może nastąpić jutro?
— Tak sądzę, a zwłaszcza pragnę.
Ojciec i córka wyszli z pracowni. Gabrjel z Albertem odprowadzili ich na schody.
Żegnając się Albert i Marja, zamienili ze sobą przeciągłe spojrzenie, milcząco wymowne.
— Czarujące dziewczę — rzekł artysta, drzwi zamykając. — Złote serce.
— I bardzo ładna — potwierdził Albert, nie tając swego zachwytu. — Prześliczna! Piękność twarzy równa się piękności duszy!
— Ho! ho! — zawołał Gabrjel, patrząc na młodzieńca. — Z jakimże to zapałem mówisz, kochany uczniu. Zdaje mi się, że panna Bressoles sprawiła na tobie bardzo wielkie wrażenie.
— Bardzo wielkie, przyznaje się do tego! I po co mam się z tem taić?
— Ja bez wątpienia zawdzięczać jej będę swe szczęście — szepnęła Symona — jej i panu, panie Servet, bo gdyby nie pan, ta anielska panienka nie zajęłaby się mną, nie wiedząc, czy jestem tego warta. Będę panu tak wdzięczna, że nigdy nie będę w stanie należycie się panu wywdzięczyć.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/132
Ta strona została skorygowana.