— Chciałbym pana tylko zapytać, czy to pan onegdaj na ulicy Roguette kupił wianek nieśmiertelników?
— Być może, że i ja, ponieważ onegdaj rzeczywiście kupiłem wianek, ale nie wiem, czy to w pańskim sklepie.
— U mnie — mówił dalej nieznajomy, oglądając się dokoła, — i zaniósł pan ten wianek do grobowca Kurawiewów.
— Może — odrzekł sucho hrabia — ale dlaczego pan o ta pytasz?
— Bo kiedy pan odszedł, zauważyłem, że mi pan dał monetę angielską na dwadzieścia pięć franków1, a ja myślałem, że to była dwudziestofrankówka i wydałem panu za mało reszty.
— Winien więc jestem pięć franków i jako człowiek uczciwy chcę je panu zwrócić.
— Nie potrzeba, daruję je panu, jeżeli rzeczywiście dałem panu monetę angielską, o czem bardzo wątpię.
— Ależ, szanowny panie.
— Jeżeli pan nie chcesz przyjć, to rozdaj ubogim — przerwał z niecierpliwością hrabia.
Potem wskoczył do dorożki i zawołał na woźnice:
— Tam, skąd przyjechaliśmy, prędko....
Dorożkarz popędził konia.
— O! — zawołał handlarz rzeczy pogrzebowych, zauważywszy numer dorożki — nie umkniesz mi tak, ażebym cię nie mógł dogonić zbrodniarzu!
— Podbiegłszy do stacji, gdzie czekało kilka dorożek, wsiadł do jednej z nich i rzekł:
— Dostaniesz dwadzieścia franków, jeżeli nie stracisz z oczu tej oto dorożki.
— To niech pan przygotuje dwadzieścia franków, bo je zarobię! — odpowiedział dorożkarz.
I popędził w ślad za powozikiem, którym jechał hrabia Iwan.
Handlarz wianków, wychyliwszy się z dorożki, śledził oczami ściganego, będąc jak najzupełniej przekonanym, że to sprawca podwójnej zbrodni na cmentarzu Pere Lachaise i przy ulicy Ernestyny.
— Wątpić niepodobna — mówił sam do siebie — to ten sam łotr. Poznałem go zaraz po jasnych faworytach, binoklach i akcencie. Przytem nie zaparł się wcale, że kupował wianek, ani tego, że zaniósł go do grobowca Kurawiewów.
Co za szczęście, że właśnie przechodziłem. Nie podejrzewa nic. Wszystko trzeba robić ostrożniei po cichu. Nie odstąpię go wcale, a gdy się dowiem, gdzie mieszka, wszystko pójdzie, jak po maśle.
Wielką przysługę wyświadczę sprawiedliwości mej ojczyzny. Pisać będą o mnie w gazetach i wydrukują mój adres. Wyborna reklama dla sklepu.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/141
Ta strona została skorygowana.