Otrzymał odpowiedź, iż się znajduje trzynaście roczników tego pisma.
— Trzynaście roczników — pomyślał sobie — oto więcej tego, aniżeli mi do mych poszukiwań potrzeba.
Trzynaście roczników, uporządkowanych według porządkowi liczby lat złożono przed nim na stole, obciągnionych zielonem suknem a Maurycy rozpoczął badanie od najdawniejszego z roczników.
Pierwszy i drugi tom nie dawały żadnego wyjaśnienia. Bresolles albo zapomniał był o wciągnięciu swego nazwiska w księgę 100 tysięcy adresów, albo też go wydawcy w wydaniu nowego rocznika pominęli.
Przy trzecim tomie badacz był szczęśliwszym. Na stronnicach, zawierających adresy architektów, znajdował się wykaz: „Ludwik Bresolles, 1. 23. bulwar de Filles du Calvarie“.
Od tego czasu wprawdzie upłynęło jedenaście lat, w których pan Bresolies mógł był kilkakrotnie zmienić mieszkanie.
Maurycy zanotował sobie odszukany adres i sięgnął po dalszy tom rocznika; „Bottin“.
Trzy po sobie następujące tomy zawierały ten równobrzmiący wykaz w niezmienionej formie, w czwartym atoli zniknęło nazwisko z czasopisma.
Maurycy Vasseur odsunął od siebie ten tom ruchem zniechęcenia i wziął inny do ręki. Nazwiska w nim nie było, tak samo i w następnym.
— Przejrzał on wszystkie roczniki: aż do bieżącego, na ukończeniu będącego roku i nie znalazł już wykazu: „architekt Ludwik Bresolles“.
Człowiek, który tę nazwę nosił, musiał się cofnąć od interesów i zaprzestał być członkiem stowarzyszenia architektów w Paryżu.
— Miałżeby on osiąść gdzie na prowincji? — zapytał się Maurycy w duchu.
Poczem na nowo w duchu zaczął wertować roczniki, a mianowicie te, które w Paryżu nie zawierały nazwiska Ludwika Bresolles, w rubrykach, dających objaśnienie o przemysłowcach w departamentach. Atoli i tym razem nie doszedł do żadnego dodatniego rezultatu.
Zniechęcony Maurycy zamknął ostatni tom, zapłacił należytość, wsiadł do karetki i kazał się zawieść do domu nr. 23 mai bulwarze Filles-du-Calvarie.
Daremna jazda!
Odkąd w domu tym mieszkał Ludwik Bresolles zmieniło się tutaj już trzech odźwiernych.
Obecny odźwierny nie pamiętał nie tylko mieszkania, ale nawet nazwiska Bresolla.
Wielce zmartwiony, zirytowany Maurycy wrócił do karetki, odsyłając do wszystkich diabłów ludzi, zmieniających mieszkania tak że ich znaleźć nie było podobna, kiedy ich właśnie było potrzeba.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/151
Ta strona została skorygowana.