Jeszcze mu jedna pozostawała nadzieja: wpaść na jakiegoś budowniczego, który zachował stosunki z dawnym kolegą i mógłby mu podać jego adres.
Maurycy wstąpił do restauracji, kazał sobie podać piwa i poprosił, o Bottina z ostatniego roku, wynotował nazwiska pół tuzina budowniczych i postanowił dowiadywać się o tych wszystkich.
Od pierwszego usłyszał:
— Nie wiem.
Taka sama była odpowiedź drugiego, trzeciego i czwartego.
Piąty, wreszcie dał mu wiadomość.
Znał on Ludwika Bresolla i bardzo dobrze go zapamiętał.
Przypomniał też sobie, że jego kolega; otrzymawszy spodek dość znaczny, usunął się od czynności i od kilku lat nic o nim nie było słychać.
— Widocznie Bresolles wyjechał z Paryża i żyje z własnych funduszów na prowincji — dodał — był to człowiek spokojny i poważny.
W takim stanie rzeczy — powiedział sobie Maurycy, że trzeba na razie wstrzymać się z poszukiwaniami w tym kierunku i uciec się do innych sposobów dla odnalezienia męża Walentyny Dharyille i ojca Marji Bresolles.
Daremne te poszukiwania zajęły dużo czasu.
Wybiła piąta.
Maurycy przypomniał sobie, że o tym czasie przyjechać ma do niego Oktawia.
Przyjechawszy do domu nie zastał jeszcze Oktawji.
Postanowił zaczekać, a tymczasem korzystając z samotności zdjął z półki w bibliotece pugilares, który położył tam między stosem starych gazet i broszur.
Wiemy, że pugilares ten mieścił w sobie oryginały tych dokumentów, których kopie zachował przy sobie Meris przy pierwszem widzeniu w hotelu Niderlandzkim.
Maurycy otworzył puglares i do spoczywających w nim papierów dodał list i kartkę, którą pokazywał Juliuszowi Termis i fałszywemu opatowi.
— Edgar Poe utrzymuje, że najtrudniej znaleźć rzeczy jak najgorzej schowane — szepnął do siebie — i dowodzi tego, ale ten pugilares, jak się mi zdaje, zanadto już źle ukryty. Trzeba go położyć w miejscu pewniejszem.
Wszedł do ciemnego pokoiku, który mu służył za garderobę.
Maurycy otworzył jedną z leżących tutaj starych waliz podróżnych, rozciął scyzorykiem grube płótno, jakiem obita była wewnątrz i wsunął pod nie cenny pugilares.
Zamknąwszy starannie walizę wrócił do swego gabinetu w tej właśnie chwili, kiedy, dzwonek zwiastował, że ktoś przyszedł.
Otworzył drzwi od sieni; a w nich ukazała się Oktawja.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/152
Ta strona została skorygowana.