Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

— Przyjechałam, ażeby słowa dotrzymać, rzekła do Maurycego — ale zaraz odchodzę. Cały dzień byłam bardzo zajęta; a teraz czas już ubierać się ma obiad do hrabiego Iwana.
— Ciągle myślisz o hrabim! — zawołał Maurycy z uśmiechem.
— Cóż dziwnego, taki bogacz... no, do widzenia za dwie godziny u Brebanta!
Oktawia wyszła.
Maurycy troskliwie zajął się ubraniem, włożył ciepły paltot na frak i poszedł pieszo.
Znalazłszy się przy kościele Matki Boskiej loretańskiej rzekł do siebie:
— Godzinę jeszcze mam czasu. Możeby odwiedzić poczciwą panią Rosier; tak się ucieszy, gdy mnie zobaczy!
Skierował się na ulicę Victoire.
W domu pod numerem 32 spytał odźwierną:
Czy jest pani Rosier u siebie?
Niewiasta, która młodego mężczyznę znała, powitała go uprzejmem uśmiechem, odpowiadając: „Tak, tak, panie Maurycy, pójdźno pan tylko na górę, pani Rosier jest u siebie.
Maurycy podziękował i wszedł na drugie piętro; zadzwonił lekko po dwakroć u jedynych drzwi, które się w kilka sekund otworzyły.
— To pan Maurycy! — zawołała stara służąca, która drzwi otworzyła, zwracając głowę ku mieszkaniu, aby być lepiej słyszaną przez kogoś co się w niem znajdował. — Powinnam się była tego domyślić, jego to zwyczaj dzwonić po dwakroć. Proszę wejść panie Maurycy.
— Kiedy Maurycy wszedł do mieszkania, ona za nim drzwi zamknęła.

XLI.

Niewiasta, mogąca liczyć około 45 lat, wybiegła z rozjaśnionem obliczem i otwartemi ramionami na spotkanie gościa, objęła po macierzyńsku jego głowę obiema rękami i ucałowała go kilkakrotnie z namiętną czułością.
— Moje ukochane dziecko! — zawołała — nie spodziewałam się już dzisiaj ujrzeć cię i bardzo się z tego powodu smuciłam. Minęło sześć dni, jak u mnie nie byłeś; ach, czas dla mnie bardzo bardzo powoli upływa.
— I mnie tak samo się zdarza! — odrzekł Maurycy ze wzruszeniem, na pozór szczerem.