lej naczelnik policji śledczej — ale ja bo bądź co bądź nie widzę przyczyny zbrodni.
— O tem dowiemy się wkrótce — odparł Gibray — i wszystko mi mówi, że pierwsze me domniemania były słuszne. Bądźcie panowie pewni, że w tej sprawie kryje się tajemnica jakiejś arystokratycznej rodziny.
— Więc pan sądzi, że morderca jest rzeczywiście Rosjaninem i prawdziwym hrabią?
— Napewno nie wiem, ale dlaczegoby tak nie miało być? W iluż procesach kryminalnych występują ludzie bogaci i z najarystokratyczniejszych rodzin?
Naczelnik policji śledczej uważnie przyglądał się pugilaresowi, portmonetce i zegarkowi.
Mnie jedna rzecz dziwi — rzekł nagle.
— Co takiego? — zapytał sędzia śledczy.
— Człowiek, którego aresztowano, nazywa się, a przynajmniej podaje się za hrabiego Iwana Smoiłowa.
— Więc cóż z tego?
— Otóż te trzy przedmioty, które mamy przed sobą, wcale do niego nie należą.
— Dlaczego?
— Dla bardzo prostej przyczyny. Na każdej z tych rzeczy są trzy pierwsze litery, to jest cyfry; otóż jedna z nich K nie oznacza przecież ani Iwana, ani Smoiłowa.
— To prawda — rzekł Gibray — muszę to wyjaśnić.
— Da nam pan jakie zlecenia? — spytał komisarz.
— I owszem. Czemprędzej chcę urządzić konfrontację, będę więc panów prosił wezwać świadków, których listę zaraz napiszę.
— To się zrobi.
W dziesięć minut później rozstali się trzej panowie.
Powrócimy do Iwana Smoiłowa.
Wiemy, jak małomównym był wobec niego komisarz i że dotychczas nie otrzymał żadnych wyjaśnień co do przyczyny swego aresztowania.
Przekonany, że jest ofiarą omyłki, możebnego podobieństwa w powierzchowności, lub nazwiska, myślał, że niezawodnie zwolniony będzie nazajutrz, jak tylko zbadany zostanie i przyrzekł sobie, że poda skargę na tych, którzy z lekkomyślnością niemożebną do przebaczenia obeszli się z nim, jak z przestępcą.
Jednakowoż, chociaż sumienie nic mu nie zarzucało, nie mógł poskromić pewnego niepokoju na myśl, że sprawiedliwość ludzka wcale nie jest nieomylną, że zdarzają się omyłki sądowe, że wielu już niewinnych odcierpiało za winnych.
Straszną przepędził noc.
Minuty wydawały się godzinami, i chętnie oddałby większą
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/166
Ta strona została skorygowana.