Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

ność się tem zajmuje, objaśni panią we wszystkiem. Jesteś więc pani przyjętą.
— O! co za szczęście!
— Pozostaje mi tylko powiedzieć, ile pani pobierać będzie. Pensja niewielka, uprzedzam panią, w porównaniu z obowiązkami tak ważnemi.
— Jakakolwiek jest pensja będzie dla mnie dostateczną.
— Dam pani tysiąc dwieście franków rocznie — to jest sto franków miesięcznie, stół i mieszkanie.
Wydawać więc będzie pani tylko na ubranie, a my tutaj wszyscy ubieramy się bardzo prosto.
Będzie pani mogła coś sobie zaoszczędzić.
— O wiele mniej spodziewałam się i nigdybym nie śmiała marzyć o tak świetnem miejscu.
— Cieszy mnie to, że się pani spodobało. Od dzisiejszego dnia jesteś pani u mnie.
Oczy Symony napełniły, się łzami radości. Serce jej silniej zabiło. Znikło ponure przeczucie.
— Jakże mam pani dziękować? — wyszeptała. — Jak mam pani wyrazić wdzięczność?
— Nie dziękuj mi moje dziecko. Jeżeli teraz mnie czujesz się zobowiązaną, wkrótce ja tobie nią będę. Potrzebujesz pracy, ja daję ci ją; cóż może być prostszego?
Przyszłość twoja w twem ręku. Bądź tutaj taka, jaką byłaś dotychczas, a pozostaniesz na tej pensji, dopóki ja sama będę.
— Spełniać będę mój obowiązek, jak zawsze — ile w mej możności.
— Wierzę w to, a raczej przekonana jestem o tem. Kiedy pani może rozpocząć swe zajęcia?
— Jutro z rana, jeżeli pani pozwoli. Zaczęłabym nawet zaraz, ale pragnę wyrazić wdzięczność moim opiekunom i powiedzieć im, jakiej uprzejmości doznałam od pani.
— To bardzo naturalne — sprowadź się pani tutaj zaraz jutro.
— I owszem — odpowiedziało młode dziewczę z odcieniem zakłopotania — ale...
— Cóż takiego?
— Chociaż bardzo jestem biedna, mieszkam nie w pokojach umeblowanych. Wynajmuję mały pokoik, gdzie według kontraktu muszę jeszcze tam zostać przez trzy miesiące.
— A ile wynosi komorne na ten czas?
— Trzydzieści franków.
— Zapłacę je za ciebie! Możesz zostawić swe mebelki i umieścić je w pokoiku, który ci przeznaczam.
— Nie wiem, jak pani za to wszystko dziękować.
Pani Dubieuf mówiła dalej:
— W niedziele po mszy, na której bywać będzie razem z u-