Walentyna żywo odrzekła:
— Porzucić twe, ulubione domatorstwo przez miłość dla córki, to przecie łatwe.
— Włóczyć się po balach po wieczorkach? — zawołał Bressoles. A najgłówniejsza rzecz przyjmować gości u siebie. To znaczy zrujnować cały swój tryb życia.
Czegóż to chcesz moja kochana.
— Tu idzie o Marję, a ty nie jesteś znów taki stary, ażeby musiał się już odstrychnąć.
— Tak i nie — odpowiedział Bressoles wahająco bo rozumowaniu Walentyny nie brakła ludzi. Przyjmuj u siebie w domu ludzi, którzy się tobie podobają, twoich przyjaciół!
— Nie mówię o moich, lecz o twoich przyjaciołach, przez ciebie wybranych i o ich synach. Wiem, że to ci zmieni twe przyzwyczajenia, ale postąpić inaczej byłoby egoizmem; czy możesz się wahać, gdy idzie o poniesienie ofiary dla dobra córki? Trzeba będzie w domu wszystko przewrócić do góry nogami, zwiększyć wydatki, zaprowadzić we wszystkiem etykietę, na której wcale się nie znasz. Pomogę ci w tem radami. Zima tylko co się zaczęła. W ciągu dziesięciu dni podejmuję się zaprowadzić potrzebne zmiany. Będziesz miał jeszcze przeszło dwa miesiące dla przyjęć.
— Bóg wie, ile to kosztować będzie — wyjęknął Ludwik z goryczą.
Walentyna wzruszyła ramionami.
— Wstyd byłoby doprawdy mieszać tu kwestję pieniężną — odparła. — Bogaty jesteś i nie wydajesz całego dochodu.
— Wiesz, że zbieram dla powiększenia posagu córki.
— Na co jej posag się przyda, jeżeli nie uczynisz nic, ażeby ją wydać za mąż?
We drzwi gabinetu zapukano zlleka, potem Marja wsunęła swą śliczną i figlarną twarzyczkę.
— Cóż, czy skończone są już interesa? — spytała.
— Nie, moja pieszczotko — odrzekł Bressoles.
— Więc mam jeszcze wrócić do bibljoteki?
— Nie, chodź tutaj. Nie możemy się tu zgodzić z matką pod pewnym względem. Więc ty powinnaś nas pogodzić.
— O! — zawołała Marja, przestępując za próg — niczego bardziej nie pragnę!... Gdybym zawsze mogła was godzić, dopiero byłabym szczęśliwa!
— Przynajmniej tym razem możesz tego dokazać! — odrzekł były budowniczy.
— Potrzebujesz tylko szczerze odpowiedzieć na zapytanie, jakie ci chcę zadać!
— Cóż to za pytanie? — spytało dziewczę.
— Czyż chciałabyś, ażebyśmy bywali w świecie i sami dawali wieczory i bale?
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/192
Ta strona została skorygowana.