— Jeżeli ty tak chcesz, ojcze, to nie potrzebujesz się pytać o me zdanie. Wszystko, co ty uczynisz, będzie dobrze.
— To znaczy, że wykręcasz się od odpowiedzi, a nie rozstrzygasz kwestii — pochwycił Ludwik Bressoles.
— No, powiedz stanowczo, czy pragniesz, ażeby u nas co tydzień był koncert lub tańce? Czy przyjemnie ci będzie, ażebyśmy i my bywali na balach, gdzie będziemy proszeni?
— Chcesz, ojcze, ażebym była szczerą? — rzekło dziewczę uśmiechem.
Tak.
— To powiem, że wszystko to przyjemnem byłoby dla mnie. Nie jestem wcale dziką i lubię towarzystwo.
— Słowem, życie światowe ma dla ciebie powab.
— Tak, ojczulku.
— Kogoż u siebie przyjmować będziemy?
— Nie wiem, to już zależy od mamy i ciebie.
— Jakto? Nie zaproponujesz nam ani jednego gościa?
— Jednego to zaproponuję — odezwało się żywo dziewczę. — Malarza tego, który ma wykonać mój portret. Przyjmiecie go?
— Naturalnie! — odpowiedział Bressoles.
— Bardzo przyjemny i inteligentny. To daje mu podwójne prawo do naszych zaprosin.
Mówiąc o Gabrielu Serwet, Marja miała swój plan. Zmierzała doń z naiwną przebiegłością. Myślała rzeczywiście nie o nauczycielu — lecz o uczniu, którego nie śmiała jednak wymienić. Pamiętała Alberta de Gibray, wobec którego po raz pierwszy zabiło jej serce i spodziewała się, że za Gabrjelem i on przedostanie się do ich domu.
— Ułożę listę — rzekła Walentyna — i pokażę ją twemu ojcu. Teraz staje się on bardzo rozsądnym i przekonana też jestem, że się we wszystkiem zgodzimy bardzo dobrze.
— I ja także jestem pewna! — zawołała Marja, klaszcząc w dłonie — co za wyborna myśl przyszła wam obojgu! Muszę cię ojczulku ucałować.
Z miną zakłopotaną przyjął Ludwik Bressoles pocałunek córki. Myślał sobie, że Maria, użyta za pośredniczkę między nim i jej matką — niezawodnie wziąwszy stronę Walentyny, dokona w jego życiu przewrotu zupełnego.
Córka tak postanowiła, musiał się więc temu poddać.
Westchnął głęboko, ale się nie sprzeciwiał.
— No, jeżeli to ma być myśl dobra, urzeczywistnimy ją natychmiast — rzekł tonem, w którym pomimo, że usiłował być wesołym, odzywał się smutek.
— Jutro zaraz zarządzę tu roboty i wszelkie przygotowania do przyszłych wieczorów.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/193
Ta strona została skorygowana.