Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

— Teraz niema już wątpliwości, że pan zabiłeś tę kobietę, również i tego pana, którego oczekiwałeś na stacji drogi żelaznej.
— To ja i tego Pana zabiłem? — z gorzką ironją wyrzekł podsądny.
— Przyznajesz się pan do tego, żeś był w nocy na stacji drogi żelaznej?
— Przyznaję; spotkałem jednego z moich przyjaciół, przybyłego z Londynu. Nazajutrz rano musiał jechać do Szwajcarii. Przeprowadziłem go do hotelu, niedaleko od stacji liońskiej drogi żelaznej.
— Jak się nazywa ten hotel?
— Nie wiem.
— O której godzinie rozstałeś się pan z przyjacielem?
— O drugiej.
— Ten pan wasz rodak?
— Tak.
— Jak się nazywa?
— Hrabia Sergjusz Mikołajew.
— Pan utrzymujesz, że on pojechał do Szwajcarii?
— Jestem tego przekonania.
— Gdzie mianowicie?
— Do Genewy.
— Jak długo tam zabawi?
— Dwa tygodnie.
— W jakim hotelu tam stanie?
— W hotelu Bo — Ryważ.
— O wszystkiem przekonamy się przez telegraf. Teraz wyjaśnij mi, jakim sposobem, rozstawszy się o drugiej w nocy z przyjacielem pańskim niedaleko od stacji liońskiej drogi żelaznej, pan w tym samym czasie znalazłeś się na ulicy Montorgueli i rozmawiałeś w hotelu z dyżurnym korytarzowym?
— Tego objaśnić nie mogę, oddani panu ludzie z pewnością go oszukali.
— Pytam się, w jakim celu?
— Lub sam się pan omyliłeś.
— Nie możesz mnie pan przekonać, aby tych ludzi w błąd wprowadziło podobieństwo.
— Zupełnie nie. Wyślij pan telegram do hrabiego Sergiusza Mikołajewą do Genewy i przekonasz się, że mówię prawdę.
— Wyślę telegram do naczelnika policji śledczej. Widocznie, że ten przyjaciel, pański współtowarzysz jest w zmowie z panem.
— Pozwól pan zadać sobie jedno pytanie.
— Owszem, lecz uprzedzam, że nie jestem w obowiązku odpowiadania na nie.
— Pan posądzasz mnie, iż jestem winnym zabójstwa, nie zważając, że może towarzyskie położenie przedstawia nieprawdopodob-