Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/215

Ta strona została skorygowana.
LV.

— Cóż tam takiego? — spytała pani Rosier.
— Posłaniec przyniósł list. Proszę.
Aimee Joubert wzięła kopertę, którą jej podała służąca i spojrzała na adres.
Natychmiast zadrżała lekko, czego nie zauważył jednak Maurycy.
— Na jednym z rogów koperty był znak dla Joubert zrozumiały.
— Wiem — rzekła półgłosem, jakby mówiąc sama do siebie — to nic pilnego, ani też ważnego.
Z udaną obojętnością rzuciła list na stół, wcale nie rozpieczętowawszy koperty.
Maurycy wstał i wziął za kapelusz.
— Odchodzisz już? — zawołała pani Rosier.
— Mam dużo jeszcze interesów. Muszę zajść do redakcji.
— Więc do zobaczenia wieczorem!
— Tak wieczorem będę punkt o szóstej.
— Tylko się nie spóźnij.
— Będę punktualnym.
Młodzieniec pocałował panią Rosier w rękę i odszedł.
— Ledwie drzwi zamknęły się za nim. Joubert gorączkowo schwyciła list, rzucony na stół, szybko rozdarła kopertę i wyciągnęła znajdujący się w niej papier.
— Z sądu — szepnęła. — Co to znaczy? Czego odemnie chcą?
Przeczytała następujące wyrazy:
Z polecenia prokuratora departamentu sekwańskiego pan Paweł de Gibray, sędzia śledczy, prosi panią Rosier pofatygować się do jego gabinetu w gmachu sądowym dziś punkt o pierwszej.

Bardzo pilny interes. Paweł de Gibray.

— Do gabinetu sędziego śledczego! — powtórzyła pani Rosier prawie głośno.
— Po co? żadnego objaśnienia! Prośba podobna do rozkazu! Niepokoi mnie list ten! Ale jestem przecież niezależna, czyż nie mogę odmówić?
Po chwilowym namyśle dodała jednak.
— Dlaczegóż mam atoli odmówić? Zamiast Bóg wie co myśleć, najlepiej będzie się dowiedzieć, czego chcą odemnie. Pójdę do sędziego śledczego.
To postanowiwszy, pani Rosier prędko zjadła śniadanie, ubrała się pospiesznie, zawołała służącą, wyborny zadysponowała jej o-