Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/22

Ta strona została skorygowana.

— Cóż tam takiego? — spytał sędzia, śledząc wzrokiem wszystkie jego poruszenia.
— Zabójca bezwarunkowo nie łaszczył się na pieniądze — odpowiedział Jodolet. — Jest i pugilares ofiary i wcale nie pusty, bo ciężki.
— Może w nim znajdziemy jaką wskazówkę — rzekł de Gibray. — Dajcie...
Sędzia śledczy wziął pugilares, otworzył go i obejrzał. Były w nim bilety stu i dwustufrankowe, tudzież siedm franków, dziesięć centymów drobną monetą.
— Moneta złota francuska, czy zagraniczna? — zapytał naczelnik policji.
— Jest i francuska, jest i włoska, z wyobrażeniem Napoleona III i Wiktora Emanuela.
— Więcej nic nie znaleźliście, Jodolet?
— Nie... Druga kieszeń pusta.
— Czy bielizna znaczona?
Agent obejrzał koszulę nieboszczyka, jak uczynił to już poprzednio z jego chustką.
— Żadnej cyfry niema.
— Wszystko się jakby połączyło dla utrudnienia śledztwa — szepnął sędzia. — A spinki u koszuli niczem się nie odznaczają osobliwszem? — dodał głośniej.
— Niczem... Na piersiach i u rąk zwyczajne spinki perłowe.
Gibray polecił sekretarzowi zapisać w protokóle wszystkie te szczegóły; sekretarz pisał, nie zatrzymując się wcale, tylko co sekundę chuchając w zziębnięte palce.
— Zimno pana paraliżuje — rzekł doń naczelnik policji śledczej.
— Trochę! odmroziłem palce! Ale to nic, tylko pismo nie będzie ładne.
— Byleby można było przeczytać, więcej nie potrzeba.
— Panie sędzio, czy mam obejrzeć karetkę? — spytał Jodolet.
— Naturalnie, to bardzo ważne.
Wszyscy przystąpili do karetki.
Agent wskoczył do niej, podniósł poduszki, zbroczone krwią, obejrzał dywanik, pudełko do zapałek przybite tuż przy okienku.
— Nic — wyrzekł — nic zgoła.
Paweł de Gibray przywołał gospodarza i rzekł doń;
— Póki śledztwo się nie skończy, nie dawaj pan nikomu tej karetki; zresztą będzie ona opieczętowana.
— Panie sędzio, każę ją wtoczyć do małej szopy, od której klucz będę miał przy sobie i w dzień i w nocy.
— Tak też trzeba. Teraz pójdziemy do pana, i zaczniemy badać woźnicę, który jeździł tą karetką.
Bienet skłonił się.
— Zakryjcie ciało tego nieszczęśliwego i pozostańcie tutaj —