Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/227

Ta strona została skorygowana.
AGENT POLICJI.
I.

Drzwi Morgi już zamykano, kiedy pani Aime Joubert przybyła z trzema towarzyszami celem obejrzenia jeszcze tam znajdujących się obu trupów.
Reszta publiczności wychodziła.
Noc zapadła.
Zapalono gaz.
Stróż przyniósł świecę od dozorcy i pani Rosier mogła się przyjrzeć tymże.
Trup mężczyzny najprzód zwrócił jej uwagę.
Długo przypatrywała się ranie i chociaż czas zmienił jej formę, bardzo dokładnie zdała sobie sprawę agentka, jak wyglądała pierwotnie.
— Protokół nie omylił mnie — rzekła — tu uderzył sztylet trójkątny, a broń tego rodzaju rzadka i kosztowna. Zwykli zabójcy tego używają. Niezawodnie to amatora... Ażeby poznać tego amatora, trzeba przedewszystikem dowiecdzieć się, kto był ten człowiek, którego ciało tu leży.
Aime Joubert ujęła prawą ręką trupa.
Uważnie przyjrzała się jej kształtowi i obmacała dłoń tuż przy palcach.
— Żadnego stwardnienia — szepnęła — ten człowiek nie trudnił się żadną robotą, ale pochodził z gminu, czego dowodzi kształt jego palców, i jeżeli nie robił teraz rękoma, to robił dawniej, blizna na prawej ręce o tem świadczy.
Pani Rosier wzięła lewą rękę i przyglądała się jej również uważnie, jak prawej.
W tejże prawie chwili krzyknęła.
— Co takiego? — zapytał Paweł de Gibray.
— Ważna wskazówka.
— Jaka.
— Na ręce tatuowanie. Dzięki temu bardzo łatwo poznać tego człowieka.
— Jednakowoż dotąd go nie poznano.