Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

rozkazał naczelnik policji śledczej sierżantom miejskim. — A wy brygadierze, idźcie po woźnicę, którego zaprowadzono do cyrkułu przy ulicy Dondeville.
Brygadjer Fontaine wyszedł z dwoma sierżantami, gdy tymczasem Franciszek przyniósł z wozowni dywaniki, któremi przykryto trupa.
Przyłożenie pieczęci zajęło dziesięć minut, poczem gospodarz zaprowadził członków sądu do pokoju na pierwszem piętrze, gdzie widzieliśmy już komisarza, spisującego protokół. W piecyku żelaznym paliło się suto, tak, że może było za gorąco, ale ciepło to przynajmniej na razie rozkosznem wydało się ludziom zziębniętym na mrozie.
Czekano na woźnicę Cadeta.
Przez kilka sekund panowała głęboka cisza, przerywana tylko trzaskiem drzewa w piecu i kaszlem sierżanta miejskiego, który się na mrozie widocznie zaziębił.

V.
Woźnica Cadet.

Gibray przerwał to milczenie.
— Co pan o tem wszystkiem myśli? — zapytał naczelnika policji śledczej.
Ten odrzekł:
— Mamy przed sobą zbrodnię, spełnioną albo w celach zemsty, osobistej, albo dla porwania papierów, o których zabójca wiedział, że się znajdują przy jego ofierze — to według mnie wątpliwości nie ulega, bo nie skradziono ani pugilaresu, ani zegarka. Sprawa zresztą bardzo tajemnicza, być może, iż badanie woźnicy coś wyjaśni.
— Żałuję, żeśmy z sobą nie wzięli doktora — wtrącił komisarz do spraw sądowych.
— Po co, przecie człowiek ten już nie żyje!
— Doktór mógłby nam powiedzieć, o której godzinie nastąpiła śmierć.
— Dowiemy się o tem z odpowiedzi woźnicy.
— Tak, żeby nas tylko nie chciał okłamywać.
— Możecie się po nim tego nie spodziewać — odezwał się gospodarz. — Cadet, człowiek uczciwy, służy u mnie od dawna. Jeżeli wie cośkolwiek, powie panu niezawodnie.
— Cadeta tu w dzielnicy lubią i szanują — dodał brygadjer sierżantów miejskich — często gęsto podpije sobie to prawda, ale