Nic podejrzanego jeszcze nie znalazła, gdy do drzwi ktoś zapukał.
Agentka wstała, ażeby otworzyć.
Na progu znajdował się hrabia i agent policyjny.
Aime Joubert wprowadziła Rosjanina do pokoju, a Jodelet tym czasem zbiegł ze schodów, udając się do prefektury.
— Powiedziałam już — rzekła agentka — powiedziałam i powtarzam, że podejrzewam Piotra Lartigues o przyczynienie się do podwójnej zbrodni na cmentarzu Pere Lachaise i ulicy Montorgueli.
Pan może mi wiadomości dostarczyć, prawdopodobnie opisane panu dokładnie, jak wyglądał człowiek, który w Berlinie podawał się za France Muellera, poddanego szwajcarskiego, a w Szwajcarii podpisał się zuchwale własnem nazwiskiem Piotra Lartiguesa.
— Z łatwością. Rysopis Franca Muellera w Berlinie i Lartiguesa w Genewie zupełnie jest jednakowy. Obaj mieli około pięćdziesięciu lat, — wzrost średni, rysy regularne, nos zlekka orli, ruchy dość niepewne i odznaczał się namiętnością do gry i dobrego jedzenia. Taki mi dano rysopis fizyczny i moralny.
— To on! to on! — zawołała Aime Joubert — portret zupełnie podobny. Mówiono panu co o włosach?
— Tak, włosy miał kędzierzawe, tylko że ciemne, ale przez dwadzieścia pięć lat mogły posiwieć.
— I powiada pan, że w Brukseli stracił pan jego ślad?
— Tak, w hotelu, gdzie zapisany był pod nazwiskiem Williamsa Tompsona.
— A rysopis jego jaki wtedy był?
— Taki, jak i poprzedni.
— To więc zawsze nasz Lartigues. Mówił on kilku językami. Nie wiem dlaczego, ale jakiś instynkt uprzedza mnie, że Thompson to Juliusz Termitt z hotelu Niderlandzkiego.
Potrzeba, aby pan bywał w domach gry i sam był tam bardzo czynnym.
— W jakim celu?
— Aby spotkać Piotra Lartiguesa.
Alboż on tam będzie?
— Niezawodnie, zawsze był szulerem, a i teraz odznacza się namiętnością do gry. Lartigues nie może być przyjmowany w klubach — uczęszcza więc do domów gry. Być może, iż w tych zakładach pokątnych spotka pan i mnie: jeżeli mnie pan pozna. — czego, nie jestem pewna, nie powinieneś nawet okazać po sobie, żeśmy się kiedykolwiek widzieli.
— Będę o tem pamiętał i żadnej nieostrożności nie popełnię.
— Dziś nie mam już o niczem więcej z panem, do mówienia odprowadzę pana do karety.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/244
Ta strona została skorygowana.