Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/25

Ta strona została skorygowana.

ogarniający niepokój. Zatrzymał się i obrócił. Dwóch sierżantów miejskich szło za nim.
Biedny Cadet zobaczył, że bardzo gorliwie pilnują człowieka, któremu nikt nie chce nic złego zrobić.
Brygadier otworzył drzwi i rzekł:
— Wejdźcie moi kochani!
Potem głosem wyraźniejszym dodał:
— Woźnica Cadet.
Przestąpiwszy za próg pokoju, zobaczył Cadet ludzi w czarnem ubraniu z orderami, bardzo poważnie wyglądających, a na widok ten nie mógł powściągnąć coraz bardziej wzmagającego się w nim wzruszenia. Serce mu się ścisnęło.
— Tylu ludzi — pomyślał — musi być coś strasznego.
Nie stracił jednak głowy i ukłoniwszy się nisko, rzekł tonem dość pewnym:
— Tyle mam w głowie oleju, proszę panów, że rozumiem, że jestem przed panami sędziami, że mnie aresztowano, że badany będę, ale to prawda również, że nazywam się Cadet, żem człowiek uczciwy i każcie mnie panowie powiesić lub gilotynować zaraz w tej chwili, jeżeli co z tego wszystkiego rozumiem.
Zamilkł, ażeby odetchnąć, poczem mówił dalej:
— Kazaliście mnie panowie schwytać i zaprowadzić do cyrkułu, zmusiliście mnie iść przez ulicę między dwoma sierżantami miejskimi, jakbym był jakim niebezpiecznym złodziejem — a to wcale nie śmieszne ręczę panom, i wcale nie mam ochoty do śmiechu. Czy wczoraj przewróciłem na ulicy latarnię gazową. No, to zapłacę! Powiedzcie mi panowie, o co mnie oskarżacie? Przecież trzeba powiedzieć...
Woźnica Cadet miał twarz poczciwą i szczerą, wprawdzie trochę czerwoną od nadużywania trunków, ale otwartą i rozumną. Niski był raczej, niż wysoki, i okrągły przytem jak aniołek, oczy miał niebieskie, gęste włosy jasne, kędzierzawe, nosił małe wąsy i faworyty. Ubrany był czysto.
Sędziowie przypatrywali się twarzy tego człowieka, który w całej dzielnicy cieszył się dobrą reputacją i wydała im się sympatyczną.
— Bynajmniej was nie oskarżają, mój przyjacielu — odezwał się Gibray głosem, w którym wcale nie było surowości.
— A przecież mnie aresztowano — odrzekł żywo Cadet — nie po to chyba, żeby mi dać nagrodę za cnotę.
— To była tylko przezorność, ażeby was nikt nie wypytywał przed nami.
— Wypytywał! — powtórzył Cadet. — A o co? Przecie nie zrobiłem nic złego.
— Jesteśmy o tem przekonani.
Wiec o czem panowie chcecie się dowiedzieć?