Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/271

Ta strona została skorygowana.

lach i wieczorach. Można ją wszędzie spotkać, dziwię się jednak, że ty jej nie znasz?
— Dzieci zapewne nie mają?
— Jedną mają córkę, śliczną dziewczynę, i to jest jedyny kłopot dla pani Bressoles. Matka wobec dorastającej córki musi wydawać się starsza. Córka zapewne skończyła już lat siedmnaście i jestem pewna, że moja pani nienawidzi jej potężnie.
— Ale przecież bywa w towarzystwach z córką?
— Wtenczas, kiedy byłam u nich, dziewczyna była na pensji, a jeżeli była kiedy w domu — ojciec nie pozwalał żonie zabierać jej ze sobą, bo przecie pani Bressoles nie krępuje się wcale i wszędzie się włóczy. Bardzobym się dziwiła, gdyby jej tu nie było.
— Tu. Na maskaradzie? — zawołał Maurycy.
— Tak. Za moich czasów nie opuszczała ani jednej i pewna jestem, że i dzisiaj tu jest.
Gdybym się nie bała, że hrabia przyjedzie i rozgniewa się, gdy mnie nie zastanie w swej loży, przeszlibyśmy się razem po sali i pokazałabym ci ją.
— Ale musiałabyś wprzód wiedzieć, jak jest ubrana.
— Nie, ona się zawsze jednakowo ubiera. Bierze na siebie maskę i domino, bo taki zwyczaj, ale tak to robi, że jej przyjaciele i wielbiciele mogą ją poznać od pierwszego spojrzenia. Zawsze ma kostjum jednaki: niebieskie domino atłasowe, trzy wstążki z boku i białą atłasową maskę z niebieską koronką.
Maurycy niezmiernie pragnął poznać panią Bressoles i kiedy słuchał Oktawji, zaczął mu się w głowie snuć plan.
— Pamiętaj więc, domino niebieskie, wstążki żółte, biała maska atłasowa z koronką niebieską. Omylić się niepodobna.
— Poszukaj pięknej Walentyny Bressoles i wymień jej Orsivala, hrabiego de Lussan, grubego Natier, małego Brichet, Pawła Avrila, Jerzego Guerin. Zobaczysz, jak ją tem zaintrygujesz. Będziesz pamiętał te nazwiska?
Maurycy wyjął z kieszeni notes i pod dyktandem Oktawji napisał sobie nazwiska wielbicieli Walentyny Bressoles. Następnie Oktawja i Maurycy rozeszli się.
Młodzieniec poszedł do garderoby i wziął domino koloru perłowego.
Napotkał nieznajomą z czerwonemi wstęgami i w masce z czerwoną koronką, w towarzystwie dwóch „doktorów molierowskich“ i poczuł jej wzrok na sobie.
— Ta kobieta zna mnie — rzekł do siebie. — Któż, to może być? Nie wiem.
Poszedł dalej.