go uderzenia. Przedsięwziął też niezbędne dla leczenia środki i zalecił jak najzupełniejszy spokój.
Albert zażył lekarstwo i zasnął tak twardo, że się przez całą noc ani razu nie obudził.
Nazajutrz zrana doktor, zaopiniował, iż stan zdrowia Alberta jest pomyślny i pozwolił mu powrócić do Paryża, jednakowoż nadmienił, że chory nie wyzdrowiał jeszcze całkiem i przez kilka dni nie powinien z domu wychodzić.
Kiedy oficer i Albert przyjechali do Paryża Pawła de Gibray nie było w domu.
Albert kazał napalić w piecu w swoim pokoju i położył się do łóżka.
Tymczasem Marja czuła się bardzo dobrze, prócz lekkiego bólu głowy, skutkiem wstrząśnięcia przy upadnięciu na lód stawu.
Maurycy udał się do pałacyku przy ulicy Surennes. Już się tu znajdowali Lartigues i Verdier.
Chociaż rezultat nie odpowiadał powziętym nadziejom, pochwalili młodzieńca za śmiałe usiłowanie.
— Wszystko zdawało się zapewnić ci powodzenie — rzekł mniemany opat Meriss — ale fatalność!
— Gdyby nie Albert de Gibray, byłoby się udało — odrzekł Maurycy z gniewem. — Dziewczyna wpadłaby pod lód i nie wyszła stamtąd żywa. No, do drugiego razu!
— Wymyśl coś jak najprędzej — mówił Verdier — Michał Bremont w Anglji traci cierpliwość.
— Nie łamcie sobie głowy. Mam sposób!
— To powiedz nam co to za sposób?
— Powiem, kiedy cały plan będę miał gotów.
— A gdy będziesz miał plan gotowy, czy zaraz od teorji przejdziesz do praktyki?
— Zaraz na pierwszym wieczorze, jaki dany będzie przez Bressolów, a zatem w końcu tego tygodnia.
— No, ta zwłoka będzie niedługa.
— Zwłoka mnie wcale nie niepokoi co do Marji — odpowiedział Maurycy — tylko co do Symony.
— Zebrałem o Symonie wiadomości, ale dopiero do tego czasu, kiedy pracowała w magazynie przy ulicy św. Marcina, a to już półtora roku temu — rzekł Verdier — ale tu wszelkie ślady ustały.
— Ja wierzę w swą gwiazdę. Wierzę, że jeśli nie dziś, to jutro przypadek jaki wyprowadzi nas z tych trudności. Tylko niechaj wprzód się załatwię z Marją Bressoles. Potem się zajmę Symoną.
Trzej wspólnicy rozstali się tutaj, opuszczając pałacyk przy ulicy Verneuille. Maurycy poprzysiągł odszukać córkę i zemścić się na Walentynie.
Powiadają, że rano mędrsze niż wieczór. Sędzia śledczy, przez
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/306
Ta strona została skorygowana.