już dzieckiem. Niech mi ojciec powie wprost otwarcie, co ojca martwi?
— To ciebie bardziej jeszcze zmartwi.
— Będę miał dość męstwa, aby to przenieść. — Domyślam się już, że ojcu się Marja Bressoles nie podoba.
— Bóg mi świadkiem, że nie mam żadnego do niej uprzedzenia. Jest ona dla mnie jak najsympatyczniejsza.
— Więc nie o niej będzie ojciec ze mną mówił.
— O niej.
Albert poczuł dreszcz.
— Błagam ojca, niech mi ojciec powie wszystko! — zawołał — niepokój ten dla mnie jest męczarnią! Kocham Marję, wiesz o tem ojcze, bo ci już mówiłem. Cóż jej możesz zarzucić? Muszę, chcę wiedzieć.
Gibray uczuł, że mu się serce ścisnęło na widok niepokoju syna. Zasłonił twarz rękoma i przez kilka sekund milczał. A tymczasem myślał:
— A jednak trzeba powiedzieć... Milczeć niepodobna!
Albert mówił dalej:
— Odpowiedz mi, ojcze, mów, dlaczego wahasz się i zwlekasz... a może masz oznajmić mi coś strasznego.
Sędzia śledczy podniósł głowę i oczy utkwił w Albercie.
— Więc kochasz bardzo to dziewczę? — wyszeptał smutno.
— Kocham ją całem sercem, całą duszą, ze wszystkich sił i czuję, że bez niej nie mógłbym być szczęśliwym na ziemi!
Gibray wzruszył ramionami.
— Wysłuchaj mnie mój drogi — rzekł Paweł de Gibray po chwili milczenia — a gdy wysłuchasz, postanowisz, jak masz postąpić.
— Mów ojcze — odparł młodzieniec — czekam twych słów, jak wyroku życia lub śmierci.
— Musisz pamiętać, że kilka dni temu oddałem ci list zapraszający, który Bressoles przysłał mnie i tobie i kiedyś wyznał przedemną miłość swą ku jej córce, chciałem ostrzec cię, jakie bywają pierwsze uniesienia serca i ażeby cię przekonać, opowiedziałem ci wypadek z mojej młodości.
— Tak, pamiętam. Dowiedział się ojciec niespodziewanie, że ta, którąś uważał za szlachetną, nikczemnem jest stworzeniem, gotowem nawet zbrodnię popełnić, byleby się pozbyć swego dziecka. Zgrozą mnie przejęło to opowiadanie.
— Pamiętasz chyba również, że nie znając rodziny Bressolów, i żyjąc zdala od świata, nie chciałem pójść na ten wieczór, na który mnie zapraszali i tylko skutkiem twych próśb tam się udałem.
— Nie zapomniałem i o tem i jeszcze raz dziękuję ojcu.
— No, mój drogi, wyobraź sobie moje zdumienie, przerażenie
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/310
Ta strona została skorygowana.