Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/335

Ta strona została skorygowana.

Zniechęcenie poczęło ogarniać wszystkich członków policji, którzy uważali już, że niczego w tej sprawie nie dokażą. Tylko Aime Joubert silna nieubłaganą nienawiścią dla Lartiguesa, zemstę mając na celu, dążyła ciągle naprzód i nie dopuszczała zwątpienia do swych myśli. Codzień Martel i Jodelet, Galoubet i Sylwan Cornu przychodzili do mieszkania jej przy ulicy Meslay, ażeby narzekać na niepowodzenie.
— Ani weź... — powiadali — Z takimi sztukmistrzami nic nie poradzisz.
Na to się odzywała Aime Joubert:
— Szukajcie panowie i szukajcie!... Przypadek może was lada chwila naprowadzić na złoczyńcę, przebierającego się za opata, a przez niego dostaniemy i innych...
— Chcę państwu podać jeden projekt — rzekł nagłe Martel.
— Mów pan dobrodziej... — zawołała pani Rosier.
— Zapewne pani zna charakter pisma Lartiguesa?
— Znam. Mam u siebie jego listy. Łatwo poznać jego pismo.
— Pewną jest pani, że niektórzy członkowie stowarzyszenia, do którego on należy, mieszkają zagranicą? — pytał dalej Martel.
— Tak.
— Więc możnaby dać próbkę pisma każdemu z urzędników, przykładających na kopertach stempel, to będzie rzecz możebna i łatwa do poznania jego ręki.
Aime Joubert pomyślała.
— Rozmówię się natychmiast z naczelnikiem policji śledczej — rzekła. — Niezawodnie Lartigues jako jeden z głównych członków bandy, często musi pisywać zagranicę. Myśl dobra... zaraz o tem pomówię.
Projekt Martela, udzielony potem przez nią naczelnikowi policji śledczej, podobał się mu, jednakowoż nie taił przed agentką, że trudno będzie uzyskać pozwolenie.

LII.

Aime Joubert znów wzięła dorożkę, ażeby od naczelnika wrócić do siebie na ulicę Victoire. W chwili, gdy wysiadła z powoziku i płaciła woźnicy, zobaczyła Maurycego, który podchodził ku niej i z uśmiechem wyciągał rękę.
— Przyszedłeś zjeść ze mną śniadanie? — zapytała.
— Nie, kochana opiekunko, chociaż pragnąłem się z tobą widzieć, bo chciałbym mieć z tobą bardzo poważną rozmowę.
Maurycy pozostawił ją bardzo zafrasowaną, bardzo zaniepoko-