— I sądzisz, że to on dopuścił się podwójnej zbrodni, która teraz zajmuje cały Paryż?
— Jeżeli głównym sprawcą nie jest, to musi być wspólnikiem.
— Z czego to wnioskujesz?
— Z rozmaitych wiadomości z całego szeregu prawdopodobieństw!
— Powiedziałeś mi, że ten człowiek nazywa się Piotr Lartigues?
— Tak.
— Czy to nie będzie jeden z pięciu — pomyślał Maurycy — znajdę go bez trudności — dodał również w myśli.
Pani Rosier wciąż trzymała syna w objęciu.
— Kochane dziecko — rzekła — więc nie wyrzekasz się swych projektów?
— Wcale się nie wyrzekam.
— To ty bardzo kochasz to dziewczę?
— O bardzo, ale o tem pomówimy później. W tej chwili jedno mnie niepokoi, twa służba w policji. Czyż przez miłość dla mnie nie zgodziłabyś się ją porzucić?
W tej chwili to niepodobna.
— Dlaczego?
— Zobowiązałam się jak najzupełniej, przytem dla twego dobra dla twego majątku muszę wytrwać.
— Dla mego dobra? dla mego majątku?
— Tak, dla twej przyszłości. Bardzo znaczna suma — pięćkroć sto tysięcy franków — doręczona mi będzie za nagrodę przez młodego hrabiego Kurawiewa w dniu, kiedy schwytam i wydam Lartiguesa. Młody hrabia, posiadający ogromny majątek, chce od Lartiguesa mieć dowody.
— Więc działaj dalej, matko — rzekł Maurycy — i niech cię Bóg prowadzi, niech ci powodzenie ześle, tego ci gorąco życzę.
— Drogie dziecko, twe słowa podwajają mą energię. Nadziei mi dodają i wiary, tak, Bóg mnie poprowadzi! Tak, wyśledzę złoczyńców, schwytam ich i oddam na rusztowanie... a ty będziesz w tedy szczęśliwy.
Maurycy poczuł na szyji coś zimnego. Zdawało mu się, że go dotknął nóż gilotyny. W tej chwili do drzwi pokoju, gdzie znajdowała się agentka z synem, dwa razy zapukano.
— Wejdź — odezwała się pani Rosier, przypuszczając, że służąca.
Rzeczywiście drzwi otworzyła Magdalena. W ręce trzymała bilet wizytowy.
— Przepraszam cię, mój drogi, — wyrzekła biedna matka pomieszana. — Muszę cię na kilka minut opuścić. Tego pana nie mogę nie przyjąć.
— Magdaleno, poproś go do saloniku.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/347
Ta strona została skorygowana.