Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/359

Ta strona została skorygowana.

Potem zaszedłszy z tyłu krzesła, nachylił się ku Oktawji, przysłuchał się jej oddechowi, podniósł igłę ku tyłowi głowy, gdzie się zaczynała szyja i nagle z całą siłą wetknął igłę w ciało, w którem też znikła zupełnie, nie zostawiając ani kropli krwi. Oktawja nawet nie otworzyła oczu. Drgnęła tylko i nic więcej. Igła przebiła mózg i śmierć nastąpiła natychmiast. Maurycy obojętnie patrzał na swoje dzieło.
Był może trochę bledszy niż zwykle, ale twarz jego nie wyrażała przerażenia, ani przestrachu nawet, które u najzatwardzialszych zabójców następują nieomal zawsze po spełnieniu zbrodni.
— To było konieczne! — wyszeptał.
Z przerażająco zimną krwią rozebrał martwe ciało, zaniósł na łóżko, położył pod kołdrę i umyślnie przygniótł poduszki. Potem wyszedł z pokoju, zamknąwszy drzwi za sobą i zwolna zeszedł ze schodów na ulicę.

III.

Pomimo całej ostrożności skrzypnięcie furtki doszło do uszu naczelnika i agentów. Wszyscy trzej pomyśleli:
— Ktoś z domu wyszedł.
Powstrzymali oddech, ażeby lepiej słyszeć. Maurycy skręcił w tę stronę, gdzie stał Martel. Przyspieszył kroku. Martel szedł za młodzieńcem, którego sylwetkę ledwie widać było wśród gęstej mgły. Naczelnik policji śledczej zbliżył się do Jodeleta.
— Martel śledzi człowieka, który wyszedł? — odezwał się.
— Tak — odpowiedział, — i mnie to wyjście wydaje się podejrzanem, Ale my chyba zostańmy na straży. Może on nie był sam.
— W każdym razie, choćby był tylko sam, dowiemy się gdzie mieszka i poprosimy go, ażeby objaśnił, po co przyszedł do tego domu i dlaczego w nocy — odezwała się nagle jakaś kobieta, która nadeszła niedostrzeżenie dzięki mgle.
— Pani Rosier! — zawołał Jodelet, poznawszy ją po głosie.
— Sza! nie wymawiajcie mego nazwiska, zwłaszcza tak głośno. Ja tutaj jestem już przeszło od godziny. Widziałam panów sama także stałam na straży.
— Widziała pani człowieka, którego śledzi Martel?
— Przeszedł tuż obok mnie, ale wśród tych ciemności trudno było widzieć.
— Martel umie wybornie tropić! — rzekł Jodelet — Nie straci go z oczu.