— Ho, ho! — pomyślał policjant — ja nie po raz pierwszy ten głos słyszę.
— Tu słońce zanadto w oczy zagląda — rzekł głośno, wstał, wziął stołek swój, obszedł dokoła stołu i usiadł obok Cabussona, który wymachiwał rękami, wciąż opowiadając niestworzone rzeczy.
Na nowem miejscu Galoubet znajdował się jak raz naprzeciwko Verdiera, w którego wlepił oczy. Nie poznając człowieka, którego głos go uderzył, zaczął niedowierzać pamięci. Verdier, rozmawiając, machinalnie zatrzymał na nim oczy. Galoubet zrozumiał niebezpieczeństwo.
Jeśli pierwsze domysły nie zawodzą go, mogliby go poznać! Wtedy człowiek ów wymknie się mu zanim zdąży zawołać:
— Trzymaj go!
Czemprędzej oparł się więc o stół i podparł ręką, ażeby zasłonić część twarzy.
— Za późno! Verdier już widział jego twarz i poznał.
— Zapłać i chodźmy!
— Już?
— Zapłać, mówię ci co prędzej, policjanci są tu... nie obracaj się... przejdziemy mostem — zamiast się przez Marnę przeprawiać.
Marsylijka wzięła od gości pięciofrankówkę i wydała resztę. Lartigues i Verdier z jak najspokojniejszą miną wyszli ze swej altanki.
— Masz tobie! — mruknął Galoubet.
Potem zapłaciwszy, poszedł spiesznie drogą z Sylwanem Cornu. Dwaj podejrzani ludzie byli już o sto kroków od karczemki. Teraz szli prędko.
— Powiedz mi, o co chodzi? — spytał Sylwan Cornu.
— Pewien jestem, że jeden z nich, to fałszywy opat. Poznałem go po głosie. On mnie poznał z twarzy, widziałeś, jak wzięli nogi za pas!
— Jeżeli pewien jesteś, trzeba lecieć za nimi, dogonić, zatrzymać, wezwać pomocy i dopóty ich nie puszczać, póki pani nie przyjdzie.
Szli przez pięć minut, milcząc, nagle Galoubet krzyknął z radości:
— Ot i nasza pani! — rzekł. — Patrz, spotkała się z nimi, przyglądała się im, idzie dalej, więc ich nie poznała. Gdyby jednym z nich był Piotr Lartigues, przezwany kędzierzawym, nie przeszłaby obok niego, nie powiedziawszy ani słowa.
Galoubet i Sylwan Cornu przybiegli do agentki.
— Cóż takiego? — zapytała, zdziwiona takim pośpiechem swych podwładnych.
— Pani spotkała tylko co dwóch ludzi — rzekł Galoubet ledwie mogąc oddychać.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/371
Ta strona została skorygowana.