jednak i na jedno i drugie odważę się przez wygląd na szczerą przyjaźń, jaką czuję dla pańskiego syna!
Sędzia śledczy drgnął.
— Chce pan ze mną mówić o Albercie? — zapyta!
— Tak.
— I bez wątpienia również i o tej, którą on kocha?
— Głównie o tej, którą on kocha! Wiem, jak pan miłuje Alberta, sądzę, iż życie oddałby pan dla niego, ażeby go uratować i ażeby go widzieć szczęśliwym.
— Bez wahania, bez żalu, życie dla niego oddam i Bóg mi świadkiem!
— I wszystko pan dla niego poświęci?
— Wszystko na świecie.
— Nawet nienawiść swą ku Walentynie Bressoles, nienawiść, przyczyny której nie znam i nie chce wiedzieć?
— Błagam pana o odpowiedź szczerą bez żadnej wstecznej myśli, błagam, żeby pan nietylko mi to powiedział, ale i zaprzysiągł!
— Dlaczego pan żąda odemnie tej przysięgi?
— Bo pan w ręku swem trzyma życie dwojga istot dobrych, szlachetnych, które umrą, jeśli pan się sprzeciwi ich związkowi! Niech pan przeczyta ten list!
Hrabia Iwan podał sędziemu śledczemu list Marji Bressoles do Alberta.
Paweł de Gabray wziął z rąk hrabiego Iwana list, przeczytał go ze wzruszeniem, od którego łzy mu wystąpiły w oczach.
— Biedne dziecko! biedne dziecko! — wyszeptał potem. — Jak ona go kocha!
— Żałuje pan jej? — spytał hrabia, sam bardzo wzruszony.
— Czyż podobna nie żałować?
— Nie znam pani Bressoles — mówił hrabia Iwan — i nie chcę poznać, przekonany jestem wszelako, że to bez serca matka, wcale swej córki nie kochająca. Przekonany jestem, że zazdroszcząc jej młodości i urody, pragnęłaby ją wszelkiemi sposobami od siebie oddalić, i że temu dziewczęciu, umierającemu z miłości dla Alberta narzucić chce wstrętne małżeństwo.
— Małżeństwo? — powtórzył sędzia śledczy.
— Tak.
— Myślałem, że panna Bressoles chora, nawet bardzo chora.
— Rzeczywiście jest chorą, ale cóż to obchodzi okrutną matkę.
— Wydadzą ją i tak azmąż. Wiem, że to już ułożone. Dobry uczynek trzeba spełnić, panie de Gibray, trzeba Marję Bressoles uratować od śmierci i dać jej za męża pańskiego syna, który upewniwszy się, iż zgadza się pan na jego małżeństwo, niezawodnie żyć zechce, a zatem nie będzie się przyczyniał do swej śmierci.
— Albert przyczynia się do swej śmierci! — zawołał zdumiony ojciec.
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/391
Ta strona została skorygowana.