przypadkowi, który tak pomyślnie sprzyjał poszukiwaniom Maurycego, dziewczę znalazło się i wiadome już było jej mieszkanie. Nie tracąc ani minuty, Verdier jął obmyślać plan działania.
— Symeona mieszka na pensji pani Dubief — rzekł — to bardzo dobrze, ale pensja wielka. Trzeba dowiedzieć się, w której części domu znajduje się jej pokój.
— Maurycy tego samego jest zdania — odrzekł Lartigues.
— Ale — żeby znaleźć ten pokój, trzeba koniecznie dostać się znowu do pani Dubief.
— Naturalnie, ale w jaki sposób?
— Trudno wymyślić.
W tejże chwili dwa razy zapukano do drzwi.
— Proszę! — krzyknął Lartigues.
Drzwi się otworzyły i wszedł Maurycy.
— Chodźże prędzej, kochany nasz przyjacielu — odezwał się doń Verdier.
— Winszuję ci, winszuję. Masz szczęście diabelskie i węch ogromny.
— Rzeczywiście — odpowiedział Maurycy z uśmiechem.
— Symeona w naszem ręku, a ja za dwa tygodnie podpiszę akt ślubny.
Verdier aż się rozśmiał.
— Za trzy tygodnie ożenisz się, za miesiąc owdowiejesz, wszystko wybornie się składa! — rzekł.
— Tym razem stanowczo już dosięgamy celu. Mnie jednak jedna rzecz niepokoi.
— Co takiego?
— Jak się dostać na pensję p. Dubief, ażeby się dowiedzieć, gdzie jest pokój Symeony.
— A w jaki sposób zamierzacie usunąć tę niepotrzebną spadkobierczynię?
— W ten sam sposób pozbędziemy się jej, jak i Marji Bressoles. Po co wysilać wyobraźnię. Co dla jednej dobre, przyda się i dla dwóch.
— Oddychanie kwasem pruskim?
— Tak.
— Już przyrządziłeś?
— Nie jeszcze. Spieszyć się nie ma po co. Ale zaraz zabiorę się do roboty.
— Czy w nocy działać będziesz?
— Naturalnie. Symeona musi spać. Przytem w dzień dostać się do niej niepodobna. Podejmuję się sam wszystkiego, byleście znaleźli sposób, ażeby zdjąć plan wnętrza domu.
— Mam już projekt.
W kilku słowach syn Aime Joubert opowiedział plan, jaki obmyślił.
— Pomysł szczególny, ale bardzo praktyczny! — zawołał Ver-
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/403
Ta strona została skorygowana.