Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/427

Ta strona została skorygowana.

— Teraz jeszcze jedną rzecz musimy załatwić — mówił dalej syn Aime Joubert.
— Jaką?
— A z hrabią Iwanem?
— To bardzo trudno — mruknął Lartigues. — Jakby się go pozbyć? W domu Gibray nic mu zrobić nie możemy.
Maurycy wzruszył ramionami.
— Czyś znalazł sposób oddać hrabiego Iwana w nasze ręce! — skwapliwie spytał fałszywy opat.
— Tak i sposób ten wam podam, gdy mi powiecie, kto z was tym razem weźmie to na siebie.
— Ja! — odpowiedział Lartigues.
— Dziś wskażę wam godzinę i miejsce, gdzie go samego spotkacie.

XXXIV.

— Dobrze. — odrzekł Verdier — zgadzam się. Ale pozwólcie zapytać, jakim sposobem zwabicie go do jakiegoś tam Marchais, którego nazwiska nawet nigdy nie słyszał?
— To prawda! — mruknął Lartigues, — to najgłówniejsze. Jaki wabik będzie do zasadzki?
— List — odpowiedział Maurycy — list bardzo zwyczajny.
— Pomyśl tylko — zawołał Verdier — że list wpaść może da rąk trzeciej osoby, a wtedy ślad łatwy będzie do odszukania.
— Nie, bo hrabia niezawodnie list zachowa przy sobie.
— Nie rozumiem, dlaczego.
— Zaraz się wytłomaczę, gdy napiszę.
Syn Aime Joubert usiadł przy biurku kapitana, wziął arkusz papieru i cienkiem podłużnem pismem, które na pierwszy rzut oka możnaby wziąć za kobiece, skreślił następujące wyrazy:
„Panie hrabio!
Racz pan pofatygować się wieczorem we wtorek punkt o jedenastej do pana Marchais, na bulwarze Temple, pod nr. 41. Jeśli ośmielam się wyznaczyć panu tę schadzkę to dlatego, że chodzi tu o szczęście pana Alberta i panny Marji. — Ważne nowiny mam dla pana, a mogę powiadomić ustnie. Okoliczności odemnie niezależne, nie pozwalają mi widzieć się z panem u p. Gabrjela Servais, jak ostatnim razem. Przyjm, panie hrabio, zapewnienie szacunku. Symeona“.
— To odda hrabiego w twe ręce bezbronnego — rzekł.