Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/438

Ta strona została skorygowana.

flaszeczką napełnioną kwasem pruskim, otworzył pudełko, podniósł flaszeczkę do nozdrzy dziewczęcia i nacisnął.
Całe ciało Symeony drgnęło, jakby od silnego prądu elektrycznego. Ręce się podniosły, oczy otworzyły, potem ręce opadły, powieki się zamknęły, oddech ustał.
— Umarła — rzekł do siebie Maurycy, przykładając ręce do serca, już nie bijącego.
Schował flaszeczkę do pudełka z czarnego safianu, potem wyjął z kieszeni papier jakiś, złożony we czworo i włożył go do szuflady nocnego stoliczka.
— W ten sposób — wyszeptał — dowiedzą się, kto ona była, a to konieczne, bo potrzeba nam mieć akt zejścia.
Papierem schowanym teraz do szuflady była kopja metryki dziewczęcia, w której zapisana była jako Symeona, nieprawa córka Walentyny Dharville i niewiadomego ojca.
Dokonawszy tego, Maurycy wziął latarkę swoją, wyszedł z pokoju, zamknął drzwi, i zeszedł ze schodów. Verdier czekał go na tem samem miejscu poza bluszczem.
— I cóż? — zapytał.
— Udało się — odpowiedział Maurycy.
Obaj wrócili do pałacyku. Jednocześnie prawie, gdy przestępowali za próg, ozwał się dzwonek u furtki od ulicy.
— To Van Broke — rzekł Verdier z radością — nareszcie, oddycham.
Dominik pośpieszył otworzyć. Lartigues przyłączył się do dwóch wspólników, którzy czekali nań z taką niecierpliwością. Verdier zapytał go tak, jak Maurycego przed chwilą:
— I cóż?
Lartigues tak samo odpowiedział jak Maurycy:
— Udało się!
I dodał:
— Od jednego uderzenia. A tu wszystko dobrze?
— Bardzo dobrze.
— Cóż Symeona?
— Umarła.
— Brawo!
— Widzicie. — rzekł Maurycy — że moje przewidywania były słuszne!
— To prawda — odrzekł Lartigues. — Jakoś mówił, tak się też stało. Punkt o godzinie jednastej przyszedł hrabia z listem w ręce, zapytując o pana Marchais i pannę Symeonę. Wpuściłem go, do pokoju i powiedziałem, że Symeona czeka w pokoju sąsiednim, otworzyłem drzwi i przez grzeczność przepuściłem go naprzód, a gdy przechodził, natychmiast z tyłu wpakowałem mu sztylet. Krzyknął i przewrócił się na nos. Biedny hrabia przeniósł się do wieczności.