Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/442

Ta strona została skorygowana.

— To on!... to on!... To Lartiguesa dzieło! Szukajcie, szukajcie wszędzie! Drzwi zamknięte były z wewnątrz! Morderca musi tu być!

XXXIX.

Agenci rozbiegli się po pokojach, prócz Sylwana Cornu, który teraz ukląkł przy rzekomym trupie i przyłożył rękę do jego serca.
— Ten człowiek nie umarł! — zawołał — serce jeszcze bije.
— Tak, to prawda, chwała Bogu! — rzekła pani Rosier.
— Usta się poruszają, powieki się podnoszą, hrabia patrzy na nas... widzi!
Hrabia rzeczywiście otworzył oczy, a ręce się jego poruszały. Podniósł się trochę.
— Doktora — rzekł ledwie zrozumiałym głosem — mego przyjaciela... Juanosa... ulica Opery nr. 7.
Hrabia Iwan nie mógł już więcej mówić, — brakło mil sił. Oczy mu się zamknęły i upadł.
— Prędzej, prędzej! — rzek naczelnik. — Niech jeden z was wsiądzie do naszej karety i popędzi do doktora Juanosa w imieniu hrabiego Smoiłowa.
Jeden agent natychmiast pobiegł. Moskala położono na łóżko, zdjęto z niego część ubrania i odszukano ranę. Była ona na plecach, wąska i widocznie głęboka.
Krew się jeszcze sączyła. Tymczasem policjanci oglądali mieszkanie, lecz poszukiwania ich żadnego nie miały rezultatu. Przyszli powiedzieć o tem naczelnikowi, a ten z gniewem, tupnąwszy nogą, krzyknął:
— Czy znowu się nam wymknie?
I zwróciwszy się do odźwiernego, zapytał:
— Czy do tego mieszkania nie prowadzą jeszcze inne schody?
— Nie.
— Więc drugiego niema?
— Niema drugiego.
— To łotr powinienby tu jeszcze być, schował się gdzieś. Tysiąc franków nagrody temu, kto go znajdzie! Szukajcie! Przetrząśnijcie wszystko!
Agenci rewidowali z podwójnym zapałem, podnosili dywany, oglądali podłogi, mierzyli grubość ścian. Aime Joubert blada była z gniewu. Nagle jeden z „numerów“ brygady śledczej krzyknął triumfująco. Znalazł jedno miejsce, gdzie odgłos wskazywał próżnię w ścianie.
— Wybijcie ścianę! — rozkazał naczelnik.