kropielnicy, do której włożono gałązkę bukową, paliła się gromnica, kiedy doktór i komisarz weszli, pani Dubieuf skłoniła się im i rzekła:
— Straszne nieszczęście, proszę panów! — znalazłyśmy nieżywe te drogie, kochane dziecko.
— Dobrze pani uczyniła, żeś nas wezwała — odpowiedział komisarz — jak tylko doktór obejrzy trupa, napiszę protokół o śmierci i dodam w nim, co mi pani powie. Przedewszystkiem jednak trzeba wiedzieć, czy rzeczywiście umarła.
— Tak, na nieszczęście — odparł doktór, prędko obejrzawszy ciało — śmierć musiała nastąpić z początku nocy.
— Czemu pan ją przypisuje?
— Uderzeniu krwi do mózgu.
— W wieku tej panienki uderzenia do mózgu bywają rzadkie.
— Rzadkie, to prawda, ale się zdarzają. Dowód ma pan przed oczami.
— W takim razie protokół zawrze się w kilku wierszach, ponieważ pan stwierdza śmierć naturalną. Pani Dubieuf będzie łaskawa mi powiedzieć imię i nazwisko tej panienki.
— Symeona miała na imię! — rzekła przełożona.
— A nazwisko?
— Nazwiska nie wiem, a i ona sama nie wiedziała, jak się nazywa.
— Jakto?
— Symeona była dzieckiem nieprawem i zaraz po urodzeniu oddano ją mamce we wsi Vique-sur-Bresne.
— Któż ją oddał?
— Jakiś człowiek, który nie podał swego nazwiska i nigdy już nie wrócił.
— Czy pani napewno wie, że ta panienka nie znała nazwiska swych rodziców?
— Jestem tego pewna!
— To rzecz bardziej gmatwa — rzekł komisarz.
— Dlaczego?
— A dlatego, że wobec tej okoliczności nie mogę spisać aktu formalnego i muszę o całem zdarzeniu zawiadomić prokuratora.
— Mój Boże! — zawołała z prezrażeniem pani Dubieuf — więc z powodu tej śmierci ma być prowadzone śledztwo?
— Śledztwo konieczne, ale będzie bardzo krótkie i obejdzie się bez skandalicznego rozgłosu. Dziś jeszcze zdam raport do sądu śledztwo nastąpi jutro i powtarzam pani, nie potrwa długo.
Doktór i komisarz pożegnali panią Dubieuf, bardzo zmartwioną tym wypadkiem i jego następstwami. Justyna pozostała w pokoju Symeony, pani Dubieuf poszła do swego gabinetu. Tak była wzruszoną, że zapomniała powiedzieć komisarzowi o liście, który włożyła do kieszeni po oddaniu go przez odźwierną. Później dopiero
Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/447
Ta strona została skorygowana.