Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/472

Ta strona została skorygowana.
LI.

Pani Rosier również wsunęła rękę do kieszeni i wyjęła rewolwer, ale zanim zdołała go wymierzyć w Lartiguesa, Verdier strzelił. Agentka zwaliła się na podłogę.
Verdier nachylił się ku niej, ażeby się przekonać, czy nie żyje, gdy dały się słyszeć kroki i silne stukanie do drzwi od ulicy.
— Do diabła — krzyknął Lartigues. — Z nią byli agenci. Gdybyśmy nie mieli drugiego wyjścia, złapalibyśmy się jak myszy w pułapkę. Bierzmy czemprędzej klucze od ogrodu i od furtki pensji. Uciekajmy!
Mówiąc to mniemany kapitan Van Broke otworzył biurko, wyjął złoto, bilety bankowe i zadzwonił na Dominika. Niemowa domyślił się, czego od niego chciano. Sam już przyniósł klucze. Lartigues Verdier i Dominik spiesznie wyszli z pałacyku, otworzyli furtkę, zasłoniętą bluszczem i znikli w parku, należącym do pensji. — Galoubet i Sylwan po sznurowych drabinach przeleźli przez parekan. Dziedzinic prędko napełnili agenci, którzy rzucili się natychmiast do pałacyku i znaleźli panią Rosier leżącą w kałuży krwi. W parku tymczasem Verdier, Lartigues i Dominik okradali się przy parkanie do furtki, wychodzącej na ulicę Ville d‘Eveque. Nagle zatrzymali się przerażeni. Ku nim szła gromadka ludzi.
— Złapaliśmy się — rzekł Lartigues — dom osaczony ze wszystkich stron.
Mylił się jednak. Nikt nie znał drugiego wyjścia i nie mógł go strzec.
Idąca gromadka składała się z sędziego śledczego, naczelnika policji śledczej, jego sekretarza, komisarza do spraw sądowych, dwóch agentów i odźwiernego.
Członkowie sądu wychodzili od pani Dubieuf po śledztwie, przy którem byliśmy obecni. Wtem usłyszeli krzyki jakieś, strzał w domu sąsiednim i spostrzegli cienie w ciemnym ogrodzie. Naczelnik policji śledczej przekonany, że dzieje się coś niezwykłego, poszedł w tą stronę.
— Kto to? — zapytał trzech zbiegów.
— Drogo sprzedajemy swe życie — rzekł Verdier do Lartiguesa.
Rozległ się strzał, drugi i trzeci. Nikt jednak nie był raniony. A zaledwie złoczyńcy zdołali znów wystrzelić, schwytano ich i rozbrojono. W tejże chwili sześciu agentów, na odgłos strzałów przybiegło do furtki ogrodowej.