Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

nowicjusz. Policja rozpuści za nim swoje psy gończe. On im zada porządną robotę, bo zręczność jego wydaje mi się zadziwiającą.
— Ach! gdybym go dostał — rzekł głucho Lartigues, którego wzrok zabłysnął pod gęstemi siwiejącemu brwiami — jabym się z nim prędko ułatwił! Udusiłbym go własnemi rękami!
— Uspokój się! — odparł Verdier z uśmiechem — uspokój się.
— Nie takie, jak ci się wydaje. Nota skradziona biednej Jenny była dokładna. Wskazywała chwilę przyjazdu, rysopis przyjezdnego i dawała się domyślać ważności tajemnicy, którą miał powierzoną. Im więcej się zastanawiam, tem więcej zdaje mi się prawdopodobnem, że morderca Jenny czatował na Gustawa i że go zabił.
— Ale, jeszcze raz pytam, ktoby to mógł być tym mordercą?
— Możesz, powinieneś. Inaczej niepodobna.
— I według twego przypuszczenia, jakim sposobem zdradzi się człowiek tak zręczny?
— Zdradzi się pomimo swojej zręczności, gdyż będąc panem tajemnicy, zechce z niej skorzystać, chyba, że się zadowoli stoma tysiącami franków, skradzionych w grobowcu, a resztę papierów spali... W takim razie wprawdzie go niepoznamy, ale nie będziemy się mieli czego obawiać z jego strony i sprawa dwunastu milionów pójdzie swoim torem. Michał Bremont dowiedziawszy się, co zaszło, oceni położenie i wyda polecenia.
W tej chwili w pierwszym pokoju odezwał się dzwonek.
Obadwaj rozmawiający zadrżeli i zamienili szybkie spojrzenie.
— Kto to może dzwonić? — zapytał Verdier.
— Może garson hotelowy — odpowiedział Lartigues.
— Trzebaby się przekonać.
— Pójdę zobaczyć.
Powtórne dzwonienie odezwało się gwałtowniej, że mu pilno.
I jednocześnie dotknął ręką rewolweru, ukrytego w obszernej kieszeni sutanny.
— Miej się na baczności — dodał, widząc, że Lartigues zmierza ku drzwiom.
— Z jakiego powodu? — odpowiedział starzec. Od dwudziestu pięciu lat jestem nie do poznania... Z resztą Juliusz Thermis, poddany belgijski, nie ma się czego obawiać policji francuskiej.

XX.

Zadzwoniono po raz trzeci z większą jeszcze gwałtownością.
Lartigues wyszedł z pokoju sypialnego, przeszedł pierwszy, pokój i otworzył drzwi.