być chory. Ale niech tylko naruszy jakiekolwiek prawo, to natychmiast powstają warunki nienormalne, i ukazują się różne symptomaty, które noszą nazwę takiej lub innej choroby, w rzeczy samej symptomaty „choroby” — to nie choroba, lecz usiłowanie przyrody, by usunąć nienormalne warunki i przywrócić prawidłowe działanie organizmu.
Zanadto przywykliśmy uważać chorobę za jakąś samodzielną istotę i ciągle mówimy o niej jako o takiej. Mówimy, że „ona“ napada na nas, że „ona“ zagnieździła się w tym lub owym organie, że „ona“ rozwija się w określony sposób, że „ona“ jest bardzo silna lub słaba, że nie można „jej” wyleczyć, lub naodwrót, leczy się „ją“ bardzo łatwo i t. p. Uważamy ją za istotę obdarzoną charakterem, celowością i innemi przymiotami życiowemi. Wyobrażamy sobie chorobę, jako coś takiego, co może nami zawładnąć i wyrządzić nam szkodę. Wydaje się ona nam wilkiem w owczarni, lisem w kurniku, szczurem w spichrzu i walczymy z nią, jak z dzikim zwierzęciem. Dążymy do zabicia jej, lub przynajmniej wystraszenia.
Lecz przyroda nie jest czemś nietrwałym i niepewnym. Życie w ludzkim ciele przejawia się według pewnych praw ściśle określonych; płynie ono po swej linji określonej, rozwijając się powoli, póki nie dosięgnie zenitu; następnie stopniowo schyla się ku zachodowi do chwili, gdy dusza, zakończywszy przeznaczone jej w tym ciele posłannictwo, nie opuści ciała, jak stare zniszczone ubranie, i nie przejdzie do następnego okresu swego rozwoju. W zamiary przyrody zupełnie niewchodziło to, że człowiek ma się rozstać z ciałem, póki nie dosięgnął podeszłego wieku; jogowie wiedzą, że gdyby ludzie od dzieciństwa przestrzegali praw przyrody, to śmierć z choroby w młodym wieku byłaby taką rzadkością, jak śmierć z nieszczęśliwego wypadku.
Strona:Yogi Rāmacharaka - Hatha Joga.djvu/21
Ta strona została przepisana.