Zosi o nóżce ze szczerego złota z brylantami, którą jej ofiarowali karzełkowie, postanowił zobaczyć się z pasierbicą, udać wielką radość z jej przybycia, a potem, wyprowadzić ją do lasu i nóżkę odebrać
Wyszedł więc na jej powitanie, niby rozczulony jej widokiem i szczęśliwy; obejmował Zosieńkę i witał tak serdecznie, że dziewczynka wzruszona tak tkliwem przyjęciem, ze łzami opuszczała chatkę.
— Nie puszczę cię tak samą, córeczko, — rzekł czule, gdy Złotonóżka, pożegnawszy się z rodzicami, zmierzać do lasu poczęła, — odprowadzę cię aż do karzełków i podziękuję im za opiekę, a pamiętaj, Zosieńko, jaknajczęściej naszą chatkę odwiedzać.
Uradowana Zosia szła już kawał drogi z ojczymem, gdy naraz niegodziwy człowiek, rzucił się na dziewczynkę, obalił ją na murawę i oderwał jej złotą nóżkę.
Strona:Złotonóżka u Krasnoludków.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —