Ta strona została uwierzytelniona.
— 20 —
Dziewczę padło zemdlone, a ojczym żywo odbiegał ku swemu domowi, ciesząc się z porwanego córce skarbu.
Dziwiły się kwiaty leśne i ptactwo na drzewach drzemiące, skąd o wieczornej ciszy, gdy słońce już promienie swe skryło, taki blask pada na drzewa, takiem złotem okryta murawa. To Zosieńki włosy, świecą się złociste, one to okrywają mchy zielone niby płaszczem jaśniejącym, one blask na drzewa i kwiaty rzucają.
— Kto to? kto to tu leży, taki cudny, a taki bezbronny? kto martwą uczynił tę piękną złotowłosą dzieweczkę? — pytały szmerem woni lilje, jej siostry białe, pytały nucące na krzewie słowiki.
A w chatynce u karzełków zamęt i niepokój ogromny, gdy spostrzeżono, że dzieweczki ukochanej zabrakło.
Rozbiegli się w różne strony, prze-