mocą, o ile czego potrzebowała, przychodził.
Widział sąsiad, jaka bieda w chatce u wdowy, jak byle czem się żywi i córeczkę małą biednie, lecz czysto przyodziewa, i pomyślał sobie, że tak mało wydającej na swe potrzeby, drugiej nie znajdzie, a że przytem młoda była jeszcze i hoża, a i płótno prząść ładnie umiała — postanowił się z nią ożenić.
Zadziwiła się mocno matka Zosieńki, posłyszawszy od niego, iż los swój wiązać z jej losem postanowił i pomimo, iż wiedziała, że głodu przy nim i zimna nie zazna, namyślała się długo nad odpowiedzią. Bała się o Zosieńkę, wiedziała, że ojczym nigdy tak serdecznie kochającym, jak rodzony ojciec, nie będzie. Kochała swą jedynaczkę i drżała o nią, godząc się w końcu na wyjście za bogatego gospodarza. Uspokoił ją, że dziecku jej krzywdy nie zro-
Strona:Złotonóżka u Krasnoludków.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —