nóżkę w złoty pantofelek obutą, miała już ją spuścić na chrapowaty żabi łebek...
— Stój! stój! bo mnie zabijesz! — zawołała piskliwie ropucha — czyś zapomniała, że tu jestem, żeś porzuciła mnie tutaj, zamiast zanieść na łóżko i przykryć swą jedwabną kołderką?.. Zabieraj mnie stąd i kładź na swe puchy, bo inaczej... zobaczysz — powiem twojemu ojcu!..
— Ah! ty obrzydliwa ropucho! — zawołała w uniesieniu królewna. — Jak śmiesz czegoś podobnego żądać i jak śmiesz grozić mi skargą do króla!
To mówiąc, złapała ropuchę i, cisnąwszy nią o ścianę, wykrzyknęła:
— Masz czegoś chciała! mam nadzieję, że uciszysz się teraz nazawsze, obrzydłe stworzenie! Przynajmniej się od ciebie uwolnię!..
Tymczasem stało się coś nadzwyczajnego. Żaba momentalnie rozleciała
Strona:Złotowłosa królewna.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —