Strona:Złotowłosy chłopiec (1930).djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
—   17   —

błyszczały w słońcu barwami zórz i złota. Kiedyniekiedy któraś z mew upatrzywszy chwilę, gdy rybacy byli zajęci rozmową, długim swym dziobem porywała z dna barki rybę i z radosnym piskiem unosiła ją na maszt, aby głód zaspokoić.
Rybacy tak byli zajęci przyglądaniem się zachodzącemu słońcu, że nie spostrzegli ślicznego chłopca, który, stojąc nad brzegiem morza, z radością patrzał na zbliżającą się barkę.
Cieszył się, że może ci ludzie zechcą go przewieźć na drugą stronę, tam do tego miasta, gdzie może łatwiej i o rodzinie się dowie i jakieś, chociażby najlichsze, otrzyma zajęcie.
O, bo uprzykrzyło się biednemu dziecku tułać się tak bez nikogo życzliwego na świecie, cierpieć głód i największe niewygody.