— Będziesz waćpan miéć czas i nie zapłacisz, a waj! nawet gdybyś był tak szczęśliwy i ożenił się z prezesówną i nabrał szlacheckich długów na kark.
Stary głową pokiwał.
— Tobie się zawróciła głowa, ty myślisz że jak siędziesz na wielkim szmacie ziemi zostaniesz wielkim panem, a ja tobie mówię, gubisz się.
Ty nie wierzysz w nic, ani nawet w to dziesięcioro przykazania, które są i dla was i dla nas i dla całego świata dane przez Boga. Ty się śmiejesz z tego co powiedziano, szanuj ojca i matkę, a myślisz że za to kary nie będzie i wyprzesz się matki dlatego że nędzna, brata dlatego że bosy, familji dlatego że mieszczańska. Otóż ja tobie powiadam stary, siwy i stojący nad grobem ty zginiesz. A jak nikt się nie chwyta za szaty tego, co w przepaść leci, tak ja z tobą nic do czynienia miéć nie chcę.
Starzec wstrząsnął suknią jakby nic z domu tego nawet pyłu jego wynieść nie chciał.
Szkalmierski od czasu jak żyd mu wspomniał matkę pobladł jak ściana, usta nawet straciły barwę, spuścił oczy.
— Cichoż, panie Simson — na miłość Boga cicho! co waćpan pleciesz.
— Cicho?? ty myślisz niewierny, że takie rzeczy można skryć? że w cichości to przejdzie i minie, a ja ci powiadam: gdybyś je zakopał w grób
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/158
Ta strona została skorygowana.