— Ale gdzie zaś! cha! cha nic nie wiész? a to historye się u nas stały.
— Doprawdy? spytał mecenas zimno.
— Wystaw sobie, nie wiedziałeś pewnie i o tém że poczciwa baronowa moja miała ojca i że ten ojciec był — z pozwoleniem kutwa, jakiego świat i korona nie widziała. Otóż ten kochany ojciec sknera narobiwszy piéniędzy panu Bogu lub nie wiem komu tam, ducha oddać raczył. Jest to téż jedyna rzecz którą kiedykolwiek komu zaofiarował. Baronowa jest jedną z sukcesorek, może miéć milion, i wystaw sobie — cha! cha! wystaw sobie, solennie mi rękę przyrzekłszy, zaręczona ze mną, teraz kręci, z domu uciekła, kat ją wié dokąd.
— Ale panie prezesie, rzekł Szkalmierski, ja o tych zaręczynach nigdy w życiu nie słyszałem, dawno to?
— A no będzie lat temu z osiem, z dziewięć, mruknął prezes.
— Panie, ale to już przedawnienie zaszło?
— Myślisz? spytał stary.
— A pedogra?
— E! to nic, odżyłbym.
— Czemuż się to wprzódy nie dopełniło.
— No jest tak, zwlekało się, mości dobrodzieju, to atak pedogry, to ona chora na fluksyą, to mnie reumatyzm dokucza, to to, to owo, a tymczasem...
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/199
Ta strona została skorygowana.