czysta. Malował się tu człowiek spokojny i nawykły do ładu w nędznym tym sprzęcie troskliwie ustawionym i nie rażącym, chyba ubóstwem i starością.
Sprzęt ma téż swe przeznaczenie i losy. Często bardzo z pałaców przechodzi on stopniami, powoli aż na ten strych na którym się łamie i kona. Nie jeden stół królewski służył potém wyrobnikowi, nie jedno krzesło pięknéj pani mieściło wyrobnicę zmęczoną. Cała zastawa mieszkania biédnego Tramińskiego z podobnych wygnańców była złożona. Każdy stołek, komódka, szafka, stół były innego pochodzenia, wieku, wartości i fizyognomii. Nie raziło tu nic nowego, ale starość to była nieodrażajęca kalectwem i litościwie utrzymana. Wprawdzie pozłota zlazła z fotelu biało niegdyś lakierowanego, który miał jednę nogę misternie dorobioną i ani pomalowaną, w drugim nie wszędzie utrzymała się politura, na kanapce żółty ryps przybrał ton płowy i nieokréślony, ale razem wzięte mieszkanie stosowném było dla człowieka a nędza jego miała pozór przyzwoity i uczciwy.
Zaledwie Tramiński wszedł, świecę sobie zapalił, i papiéry złożywszy na stoliku, zabiérał się do przemiany ubioru, gdy w piérwszym pokoiku zapukano, drzwi skrzypnęły i powolny krok się dał słyszéć zmierzający do głównéj izby.
— Kto tam??
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/25
Ta strona została skorygowana.